Kultura

Parada Wolności: Festiwal, który wrócił z przyszłości

Parada Wolności, fot. Adrian Chmielewski Parada Wolności, fot. Adrian Chmielewski mat. pr.
Estetyka muzyki klubowej przeszła długą drogę – od zjawiska niszowego do jednego z dominujących nurtów kultury.

Elektronika wchłonęła elementy innych gatunków, oferując nie tylko nowe brzmienia, ale i styl życia. Techno czy drum’n’bass to dziś nie tylko muzyka – to manifest wolności. Najlepiej zrozumieć to podczas Parady Wolności w Łodzi – największego darmowego festiwalu w Polsce.

Powiew wolności z Zachodu
Historia Parady Wolności zaczęła się po zamknięciu klubu New Alcatraz w 1996 roku. Mimo krótkiej działalności, miejsce to zasiało w Łodzi fascynację klubową sceną Londynu. Jego założyciele przeszli do organizacji imprez jako New Alcatraz Mega Party Organization. 13 września 1996 w łódzkiej Hali Sportowej odbyła się pierwsza techno-impreza na taką skalę – Welcome Back Party, z udziałem 5 tysięcy osób. Wydarzenie to stało się pretekstem do stworzenia Parady Wolności rok później.

Inspiracją była berlińska Love Parade, która po upadku muru stała się symbolem klubowej wspólnoty. W Polsce, 19 września 1997 roku, po raz pierwszy platformy z muzyką elektroniczną przejechały przez Piotrkowską, a tłumy tańczyły w rytmie jungle, breakbeatu i drum’n’bassu. Paradzie towarzyszyły konkurs DJ-ski i afterparty w Hali Sportowej. Z roku na rok impreza rosła – w 2002 roku przyciągnęła dziesiątki tysięcy uczestników.

Białe rękawiczki
Parada przez lata wzbudzała kontrowersje. Sceptycy łączyli ją błędnie z Paradą Równości, krytykowali wygląd uczestników, a stereotypy o narkotykach pogłębiały negatywny obraz sceny. Stylizacje inspirowane futuryzmem, surrealizmem i przełomem milenium budziły niepokój – białe rękawiczki, gwizdki, a nawet odkurzacze stały się ikonami subkultury. Ale za tą estetyką kryła się autentyczna radość, wolność twórcza i wiara w przyszłość napędzaną technologią.

Sceptycy przez lata krytykowali wygląd uczestników Parady Wolności. Fot. Adrian Chmielewskimat. pr.Sceptycy przez lata krytykowali wygląd uczestników Parady Wolności. Fot. Adrian Chmielewski

Nowa generacja Parady Wolności
Po przerwie od 2003 roku, w 2022 Parada powróciła dzięki Rafałowi Baranowi i wsparciu prezydent Hanny Zdanowskiej. W tym roku odbędzie się od 29 do 31 sierpnia i zyska format pełnoprawnego festiwalu. Przemarsz platform przez centrum miasta, główna scena na Piotrkowskiej, artyści z hiszpańskiej wytwórni Blackworks i legendarne afterparty DeLuxe ponownie połączą fanów elektroniki.

Hasło tegorocznej edycji, inspirowane 120-leciem powstania łódzkiego, brzmi: „Tylko ten doczeka dnia wolności, kto z własnej woli jest wolny.”

Parada wartości
W świecie przeładowanym ofertą festiwalową, młodzi coraz częściej szukają wydarzeń, które mają sens – ideę, historię, tożsamość. Parada Wolności wyróżnia się autentyzmem. Jest darmowa, wywodzi się z kultury oddolnej i stanowi przestrzeń wspólnoty, odwagi i bycia sobą. Ale czy otworzą się na nią także partnerzy?

Słowo „parada” bywa w Polsce źle kojarzone – z kontrowersją, dziwnością, ideologią. Tymczasem w Łodzi oznacza radość, muzykę i wolność. Jeśli uda się przełamać stereotypy i zobaczyć w Paradzie to, czym naprawdę jest – unikalnym, inkluzywnym wydarzeniem z potencjałem kulturotwórczym – może ona stać się symbolem europejskiego ruchu społeczno-muzycznego. Trzeba tylko w to uwierzyć.

Adam Dąbrowski

Materiał przygotowany przez nowe pokolenie organizatorów Parady Wolności

Polityka 23.2025 (3517) z dnia 03.06.2025; Kultura; s. 89
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama