Już pierwsze kadry zapowiadają coś wyjątkowego. Najpierw abstrakcyjne ujęcie z góry na geometryczną figurę przypominającą ślimaka, złożoną z plątaniny dróg dojazdowych na skrzyżowaniu gigantycznych autostrad. Potem filmowany w zwolnionym tempie surrealistyczny taniec na afterparty w wykonaniu nagich puszystych kobiet. Głębszy sens tych obrazów dociera stopniowo w miarę rozwoju wielowątkowej akcji, kojarzącej się nieuchronnie z wizualną ekwilibrystyką Davida Lyncha. „Zwierzęta nocy” mają strukturę labiryntu lub – jak kto woli – nieprzyjemnej konfrontacji z dawno wypartymi wspomnieniami. Zanim ów proces uruchomi lektura powieści sensacyjnej dedykowanej i podesłanej głównej bohaterce (Amy Adams) przez byłego męża, poznajemy jej elegancki, zamożny świat. Z przystojnym partnerem u boku trzydziestoparoletnia kobieta wydaje się uosobieniem sukcesu: jest cierpiącą na bezsenność menedżerką modnej galerii sztuki w Los Angeles.
Świadomość, że nie wszystko w jej życiu idealnie gra, rodzi się powoli poprzez skojarzenia z tandetną fabułą książki. Brutalna i krwawa akcja powieściowej fikcji rozgrywa się na pustyni w zachodnim Teksasie i została przedstawiona w stylu rodem z kina Peckinpaha. Udający się na wakacje z piękną żoną i nastoletnią córką profesor matematyki (Jake Gyllenhaal) zostaje zatrzymany w nocy na środku drogi przez bandę zwyrodnialców. Incydent kończy się podwójnym morderstwem i niemrawym śledztwem. W wyobraźni bohaterki te wydarzenia pozwalają jej wrócić do czasów młodości, w szczególności do okoliczności zawarcia wbrew woli matki pierwszego małżeństwa, zastanowić się nad ówczesnymi wyborami, postawić kilka pytań na temat konsekwencji tragicznych błędów popełnionych przez nią w przeszłości.
Nakręcony w niebanalny sposób przez Toma Forda (znanego projektanta mody) film zawiera w sobie tajemnicę, niczego wprost nie narzuca, a przy tym niesie ogromny ładunek emocjonalności, może nawet większy niż jego debiutancki „Samotny mężczyzna”. Imponujące!
Zwierzęta nocy, reż. Tom Ford, prod. USA, 115 min