Francuski horror o kanibalizmie i seksie, który równocześnie jest skomplikowanym dramatem o dorastaniu, poddawaniu się presji grupy, stosunku do własnego ciała i o pożądaniu. „Mięso” nie traci napięcia, jest z energią zmontowane i pełne bardzo realistycznych efektów specjalnych, na które trudno jednak patrzeć beznamiętnie. Otwarte rany, choćby szarpane ślady po wgryzieniu się zębami w policzek, przyczyniły się zresztą do omdleń, torsji i interwencji pogotowia podczas pokazów na festiwalach filmowych w Toronto i Göteborgu. Tej złej sławy reżyserka i scenarzystka Julia Ducournau nie lubi, bo jej imponujący debiut wpisuje się po prostu w niedawny powrót kina (także „Uciekaj” czy „Obcy: Przymierze”) do podgatunku body horror, specjalizującego się w pokazywaniu, jak przerażające jest przejęcie przez coś obcego kontroli nad naszym ciałem.
Mięso (Grave), reż. Julia Ducournau, prod. Francja, Belgia 2016, 99 min