Pinokio, scenariusz i rysunki: Winshluss, Kultura Gniewu, Warszawa 2011, s. 192
Od razu powiem, że to jeden z najlepszych komiksów, jakie widziałem w ostatnich latach. Między innymi dlatego, że opowiada znaną bajkową historię w sposób możliwy jedynie w tej dziedzinie sztuki – prawie bez dialogów, symbolicznie, jednocześnie w kilku strumieniach narracji odróżniających się od siebie stylem kreski. Winshluss, prywatnie Vincent Paronnaud, przyjaciel Marjane Satrapi i współtwórca jej animowanego filmu „Persepolis”, pracował kilka lat, by tragikomiczną historię drewnianego chłopca zamienić w dzieje metalowego Pinokia, militarnego robota, i opowiedzieć je w zupełnie nowy sposób.
Zamiast gadającego świerszcza, będącego w oryginale wyrzutem sumienia, ten nowoczesny Pinokio ma na głowie (a właściwie: w głowie) karalucha Jiminy’ego, który wprowadza w poczynania bohatera szaleństwo i przypadek. A przygody, jakie przeżyją na niemal 200 albumowych stronach tej opowieści, ułożą się w wędrówkę po ponurym świecie wykorzystywania dzieci, narkomanii, seksualnego niewolnictwa, krwawych przewrotów wojskowych i dewiacji religijnych.
Mówiąc krótko, „Pinokio” w tej wersji jest komiksem dla całkiem dorosłych. Po awanturze z MSZ w roli głównej więcej Polaków zdaje sobie dziś sprawę z istnienia czegoś takiego – i ten gruby album może ich ostatecznie przekonać, by treści komiksowych dla dorosłych nie bagatelizować.