Jak się tańczy krwawe tango
Recenzja książki: Henning Mankell, "Powrót nauczyciela tańca"
Pod koniec 1945 r. angielski kat leci do Niemiec, by wykonać wyrok śmierci na nazistowskich zbrodniarzach wojennych. Swoją pracę wykonuje sumiennie, ale – jak się okazuje – nie wszyscy winni zostają ukarani. Początek „Powrotu nauczyciela tańca” może nieco zdziwić zdeklarowanych fanów cyklu o komisarzu Wallanderze, ale całość tej powieści raczej ich nie zawiedzie. Mimo tego, że ponury policjant z Ystad akurat w niej się nie pojawia. Po raz kolejny Mankell wplata w mroczną intrygę kryminalną wątek społeczno-polityczny, zajmując się problemem nie do końca wyświetlonego i rozliczonego uwikłania części szwedzkiego społeczeństwa w faszyzm. Bohaterem czyni policjanta po przejściach, a właściwie – w trakcie nich.
Młody Stefan Lindman dowiaduje się, że ma raka, trafia na zwolnienie lekarskie, właściwie więc nie powinien prowadzić żadnych spraw. Jednak gdy w odludnej części Szwecji zostaje zamordowany emerytowany policjant Herbert Molin, którego ktoś zachłostał na śmierć, a potem zostawił krwawe znaki układające się w schemat kroków tanga, Stefan angażuje się w śledztwo. W ten sposób próbuje odsunąć od siebie myśl o toczącej go chorobie, zapanować nad lękiem przed śmiercią. „Powrót nauczyciela tańca” jest jedną z ciekawszych książek Mankella, choć przy tym dosyć ponurą. Szwed pisze o demonach, zarówno tych z przeszłości, jak i teraźniejszych, które dopadają człowieka w najmniej spodziewanym momencie. O chorobie i strachu. O tajemnicach, które prędzej czy później wychodzą na jaw, niszcząc życie różnych ludzi.
Henning Mankell, Powrót nauczyciela tańca, przeł. Ewa Wojciechowska, POLITYKA Spółka z o.o. SKA i W.A.B., s. 558