– Hej, cicho bądź!
– Kto to?
– Zamknij się wreszcie! Wszystkich obudziłaś!
– Trzymałam ją.
– Co takiego?
– Na skale. Siedziałyśmy tam razem.
– O jakiej skale gadasz? Daj ludziom spać.
– Nagle wypadła mi z rąk.
– Woła coś, śpiewa.
– Przecież spałam.
– I krzyczałaś!
– Puściła moją rękę i spadła.
– Przestań, śpij wreszcie.
– Zapal światło.
– Zwariowałaś?
– Zapomniałam.
– Zabiją nas, jak zapalimy.
– Czekaj.
– Co?
– Śpiewałam coś?
– Śpiewałaś, krzyczałaś, wszystko naraz. A teraz cicho.
– Co takiego śpiewałam?
– Co śpiewałaś?!
– No, co śpiewałam przez sen?
– Skąd mam wiedzieć? Same wrzaski. To właśnie śpiewałaś. Co śpiewałam, co śpiewałam…
– Przecież sam mówiłeś, że śpiewałam.
– To była jakby piosenka bez… no dobra, sam nie wiem.
– Nie zapamiętałeś?
– Zbzikowałaś? Ledwo żyję.
– A kto ty jesteś?
– Sala numer trzy.
– Też leżysz na tym oddziale?
– Muszę wracać.
– Nie idź… poszedłeś? Czekaj, halo… poszedł… co takiego śpiewałam?
Następnej nocy znowu ją obudził i znów się wściekał, że śpiewa na całe gardło i budzi cały szpital, a ona błagała, żeby postarał się sobie przypomnieć, czy to ta sama piosenka co wczoraj. Rozpaczliwie chciała się tego dowiedzieć ze względu na sen, który ostatnio śnił jej się prawie każdej nocy, zupełnie biały sen, wszystko w nim było białe, ulice i domy, drzewa, koty i psy, i skała nad urwiskiem. Jej rudowłosa przyjaciółka Ada też była całkiem biała, bez kropli krwi w ciele i twarzy. Ale tym razem też nie pamiętał, co śpiewała. Wstrząsały nim dreszcze, ona też dygotała, leżąc w swoim łóżku. – Jesteśmy jak kastaniety – powiedział, a ona, ku swemu zdumieniu, parsknęła żywym śmiechem, który aż połaskotał go od wewnątrz. Zużył wszystkie siły na wędrówkę ze swojego pokoju, trzydzieści pięć kroków, krok i odpoczynek, krok i odpoczynek, opierając się o ściany, framugi, puste wózki do rozwożenia posiłków. Teraz osunął się w progu, na pokrytą lepkim linoleum podłogę. Przez dłuższą chwilę oboje ciężko dyszeli. Chciał ją znowu rozbawić, ale nie mógł wydobyć głosu, a potem chyba zasnął.
– Powiedz.
– Co? Kto to?
– To ja.
– Ty.
– Jestem sama w pokoju?
– Skąd mam wiedzieć?
– Nic nie widać. Halo, jest tu kto?
– Ja jestem.
– Nie. Czy jest jeszcze ktoś?
– Wstaję.
– Co to było?
– Upadłem.
– Ciebie też tak trzęsie?
– Pewnie, że tak.
– Ile masz?
– Wieczorem miałem czterdzieści.
– A ja czterdzieści przecinek trzy.
– Muszę wracać.
*
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Świat Książki.