Dlaczego nie chcą żyć, mając całe życie przed sobą? W zapadłym miasteczku Las Heras w argentyńskiej Patagonii młodzi ludzie zaczynają popełniać samobójstwa. Nawet ci poukładani, dla których „przyszłość była czymś solidnym, co rzeczywiście miało się wydarzyć”. Mistrzyni reportażu z Buenos Aires Leila Guerriero, której pisarstwem zachwycił się – zasłużenie – Mario Vargas Llosa, jedzie do Las Heras rozwikłać zagadkę.
Wszystko było względnie okej (czy rzeczywiście?), dopóki w Patagonii nie odkryto złóż ropy. Ale czy za samobójstwami stała firma naftowa? Krążyły plotki, że tajemnicza sekta, która rządzi umysłami młodych ludzi. Że po miasteczku krążyła lista z nazwiskami: kolejni z niej odbierali sobie życie. Byli tacy, co oskarżali... muzykę. Narkotyki. „Matka Boska w swoich przesłaniach mówi, że w kawiarniach nigdy nie spotkamy jej syna Jezusa” – wyjaśnia krewna jednego z samobójców. Winne kawiarnie? Są tacy, dla których winna jest stolica: Buenos Aires, które zabiera prąd i gaz z surowców wydobywanych w samobójczej okolicy. A może młodych zabija patagońska pustka? Wiatr? – jeden z osobliwych bohaterów tego mrocznego reportażu.
Chciałoby się zdradzić odpowiedź na pytanie: dlaczego się zabijają?, ale po pierwsze – byłoby to trochę jak zdradzić rozwiązanie zagadki: kto zabił?, z powieści kryminalnej; po drugie – to nie takie proste, odpowiedź ma kilka wątków. Czytając tę niezwykłą opowieść o Patagonii, Argentynie i – szerzej – szczególnej wersji ludzkiego losu, ma się czasem wrażenie, że w Las Heras umarli są bardziej żywi od tych, którzy wciąż błąkają się w patagońskiej otchłani. Jeden z najlepszych reportaży przetłumaczonych na polski w ostatnich latach.
Leila Guerriero, Samobójcy z końca świata, przeł. Katarzyna Sosnowska, W.A.B. 2015, s. 256