Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Podróż zrodzona z upadku

Recenzja książki: Sylvain Tesson, „Na dzikich ścieżkach”

Okładka książki „Na dzikich ścieżkach” Okładka książki „Na dzikich ścieżkach” Noir sur Blanc / mat. pr.
Możemy się domyślać, co jest sednem tej historii – bolesne i pokorne zmaganie z okaleczonym ciałem. Ale jest coś jeszcze.

Ceniony pisarz obieżyświat Sylvain Tesson, autor książek, które można określić mianem eseistyki podróżno-kontemplacyjnej (w Polsce ukazały się dotychczas poświęcone wyprawom do Rosji „Berezyna” i „W syberyjskich lasach”), był wszędzie. Przeszedł pieszo Himalaje, objechał świat na rowerze, przemaszerował z Syberii do Indii śladem zbiegów z gułagu.

W najnowszej książce opisuje podróż, która w porównaniu z jego poprzednimi dokonaniami może wydawać się nader skromna. Jest to bowiem zapis 11-tygodniowej pieszej wędrówki przez Francję – od Alp Nadmorskich przez Prowansję, Masyw Centralny, departamenty Górnej Laury i Normandię aż do Kanału La Manche. Wyprawy tej nie napędzała adrenalina, ciekawość świata czy chęć powtórzenia wyczynów poprzedników. Jej charakter był zgoła odmienny, mianowicie rehabilitacyjno-dziękczynny. Tesson uległ bowiem poważnemu wypadkowi – spadł z wysokiego dachu swojego domu, a w efekcie spędził cztery miesiące w szpitalu. Wyszedł z niego „kulawy, obolały, z czyjąś krwią w żyłach, z wgniecioną czaszką, bez czucia w brzuchu, z kręgosłupem na śrubkach i oszpeconą twarzą”. Oraz z pragnieniem powrotu na Drogę. Czuł bowiem, że tylko w ten sposób dojdzie do życiowej równowagi.

Możemy się domyślać, co jest sednem tej historii – bolesne i pokorne zmaganie z okaleczonym ciałem, powolne przezwyciężanie własnych słabości, kontakt z naturą i ucieczka od cywilizacji oraz duchowe oczyszczenie podczas samotnej wędrówki doprowadzą do fizycznego i psychicznego oczyszczenia. A wszystko opisane, rzecz jasna, z literacką swadą i mnogością kulturowych odniesień. Znajdziemy tu więc echa filozofii Rousseau, postawę godną Thoreau (w wersji mobilnej) i nawiązania do wielu wybitnych literackich perypatetyków.

Ale mamy coś jeszcze. Otóż trasa obrana przez Tessona prowadzi przez tereny, które na podstawie rządowego raportu uznane zostały za opóźnione w rozwoju. Wyludnione wsie, upadłe plantacje, odrolnione grunty – to krajobraz spustoszony przez źle pojęte zagospodarowanie przestrzenne prowincji. Książka Tessona, która zaczyna się niemal jak mistyczny poemat drogi, okazuje się nagle krytycznym raportem socjologicznym, który może być niezwykle ciekawy zwłaszcza dla polskiego czytelnika. Wszak przemiany, które dokonały się we Francji kilka dekad temu, a których opłakane skutki opisuje Tesson, u nas zaczęły się całkiem niedawno. Rozlewanie się miast, brak dostępu do infrastruktury społecznej poza metropoliami, wzrastająca liczba zanieczyszczeń wszelkiego rodzaju, łupieżcza gospodarka leśna i rolna oraz niepohamowany rozwój transportu drogowego powodują, że coraz trudniej znaleźć tytułowe dzikie ścieżki. „To, co my, biedni romantyczni wsteczniacy, uważamy za istotę raju na ziemi – dzikość, stan zachowania, odosobnienie – uznano za wskaźniki słabego rozwoju” – pisze z żalem i oburzeniem Tesson. I choć wymowa tej opowieści jest – przynajmniej w kontekście osobistym – względnie optymistyczna, trudno oprzeć się wrażeniu, że autor snuje nieledwie apokaliptyczne wizje, w których główną rolę odgrywa dwugłowe monstrum cywilizacyjno-globalizacyjne. To nie jest kraj (i kontynent) dla rasowych wagabundów. Przygody trzeba chyba szukać gdzie indziej.

Sylvain Tesson, Na dzikich ścieżkach, tłum. Anna Michalska, Noir sur Blanc, Warszawa 2018, s. 136

Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama