Książki

Koty, jeże i rozhulana nicość

 Jarosław Marek Rymkiewicz, laureat nagrody Nike za tom „Zachód słońca w Milanówku”, właśnie zaproponował kolejny zbiór poezji „Do widzenia gawrony”, dużo pełniejszy i – w moim przekonaniu – doskonalszy niż poprzedni. Właściwie to ciąg dalszy, znów – ogród w Milanówku, rośliny, koty i jeże, a wokół rozhulana nicość. Sceneria – tym razem przeważnie zimowa, ale zawsze ta sama, bliska, podmiejska i półprywatna.

Jeszcze przed wydaniem zbioru „Thema regium” (1978) śmierć stała się wielką obsesją tej poezji. Obsesją oswojoną, rozpisaną na odwołania do baroku, stylistyczne dziwności i specjalne smaczki. Jeśli jednak lubi się poezję Rymkiewicza, to właśnie za manieryzm, za szczególny rodzaj skrzywienia. W tomie „Do widzenia gawrony” mniej jednak podejrzanego manieryzmu, mniej też cytatów z drętwego języka filozofów.

Są za to specjalne smaki. Oto w jednym z wierszy, opowiadającym o ostatnim pociągu do Milanówka, pojawia się gazeta, a w niej „we krwi trup Michnika”. Ironiczna manifestacja niezależności prawicowego w swoich poglądach politycznych poety, uhonorowanego nagrodą Agory? Sensacja? Bez przesady.

Chodzi tu o naprawdę dobry wiersz, o narkotycznym rytmie nasuwających się katastroficznych obrazów. A zjawy – jak czytamy w innym utworze – przychodzą, kiedy chcą, i nawet nie wiadomo, co znaczą.

Jarosław Marek Rymkiewicz, Do widzenia gawrony, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006, s. 80
 
 
Przeczytaj fragment książki
 


  

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną