Z pyłu, błota i mitów
Recenzja książki: Ornela Vorpsi, "Kraj, gdzie nigdy się nie umiera"
Z pyłu i błota zrobiony jest kraj, w którym nigdy się nie umiera. Jesteśmy w Albanii, tutaj nie ma żartów. Zabronione książki kupuje się za biżuterię i cenną wełnę wykradzioną z szafy matki. Wiara w anioły jest surowo zabroniona i może kosztować życie. Anioły są wrogami Partii. Podobnie jak szampan, kapryśne formy czekoladek i cukierki o smaku świeżej mięty. Nie umiera się nigdy, ale trudniej się żyje, kiedy państwowe tajemnice raźno wkraczają w codzienność. Bezpośrednio dotykają procesy za zamkniętymi drzwiami, nagłe zniknięcia i deportacje.
To wszystko staje się udziałem głównej bohaterki „Kraju, gdzie nigdy się nie umiera” – debiutanckiej i wielokrotnie nagradzanej powieści albańskiej pisarki i artystki Orneli Vorpsi. Prócz perspektywy mieszkanki reżimu, istotny jest kobiecy punkt widzenia: w kraju, gdzie nie wolno mieć marzeń, a jedyną prawdziwą matką jest Partia, nie ma miejsca na równouprawnienie czy choćby elementarny szacunek dla kobiet. Podziemie aborcyjne w reżimowej Albanii to umieralnia, może dlatego część dziewcząt z niechcianą ciążą od razu topi się w jeziorze. W tych ponurych dekoracjach obsycha świeżutka tożsamość seksualna bohaterki, która odkrywa ciało i jego zaskakujące mechanizmy. Tabu i pruderia ówczesnego społeczeństwa każe młodym dziewczynom poruszać się w gąszczu niedopowiedzeń, a zabobony, przesądy i mity narosłe wokół tematyki ciała i miłości czynią z seksualności mroczną mitologię.
Ornela Vorpsi, jak wszyscy Albańczycy, emanuje humorem, spokojem ducha i ironią, które pozwoliły jej przetrwać komunistyczny reżim. Dzięki lekkości i ciepłu jej opisu i my przechodzimy przez to piekło nietknięci. Owa tytułowa nieśmiertelność Albańczyków jest symbolem absurdów państwa „najlepszego z najlepszych”, w którym komunizm miał osiągnąć taką doskonałość, że pieniądze stałyby się zbędne. Prawie jak w piosence Lennona.
Ornela Vorpsi, Kraj, gdzie nigdy się nie umiera, przeł. Joanna Ugniewska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008, s. 120