Muzyka

Miszmasz

Recenzja płyty: Jack White, „Boarding House Reach”

materiały prasowe
Kolejna w tym roku płyta próbująca godzić tradycje białej i czarnej Ameryki, od country po soul i hip-hop.

Kampania poprzedzająca wydanie tego albumu była większa niż sama płyta. A przy tym wróżyła zestaw piosenek dość przełomowy, podczas gdy „Boarding House Reach” jest przede wszystkim udziwniony aranżacyjnie i eklektyczny. Jack White zebrał tu wymarzony, potężny zestaw muzyków, których spotykał wcześniej podczas różnych sesji (m.in. Beyoncé), współpracowników afroamerykańskich gwiazd, a także grywających z nim wcześniej instrumentalistów (Brooke Waggoner, Carla Azar) i wokalistki gospel z The McCrary Sisters. Ale czy to funkowe ekscesy „Corporation”, czy rapowane „Ice Station Zebra” bazują na podobnych rytmicznych szablonach rodem z Led Zeppelin i nie mówią o muzyce White’a niczego naprawdę nowego. Można się w atrakcyjnych szczegółach tej muzyki rozsmakować, można i zagubić, ale z całości wynika jedno: to kolejna w tym roku (po albumie Justina Timberlake’a) płyta próbująca godzić tradycje białej i czarnej Ameryki, od country po soul i hip-hop. I po raz kolejny zadanie okazało się kłopotliwe.

Jack White, Boarding House Reach, Third Man/XL

Polityka 13.2018 (3154) z dnia 27.03.2018; Afisz. Premiery; s. 87
Oryginalny tytuł tekstu: "Miszmasz"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną