„Chcę być wolny” – zaczyna Iggy Pop w utworze tytułowym, a właściwie krótkim intro nowej płyty. Trochę niespodziewanej, bo udane, rockowe „Post Pop Depression” uznano za jego pożegnanie z publicznością. No i kto jak kto, ale akurat ten artysta wydawał się przez lata wolny – a przynajmniej uwolniony od różnych wewnętrznych obligów, konieczności zaspokajania czyichś zachcianek. Co zresztą potwierdza album „Free”. Zawiera trochę poezji ulubionych autorów (Dylan Thomas, Lou Reed), a trochę autorskich tekstów, utrzymanych w tonie dość schyłkowym – trudno się dziwić, że 72-letni artysta uznaje śmierć za ciekawy temat – w dużej części na elektronicznych, ambientowych tłach Sarah Lipstate (bardziej znanej jako Noveller) z solowymi partiami trąbki (Leron Thomas). Krytycy szukają w tym gestu niczym z ostatniej płyty Bowiego, ale refleksyjny, elektroniczny i minimalistyczny, uwolniony od fizyczności rockandrollowego rzemiosła charakter albumu lidera The Stooges też nie powinien być zaskoczeniem. Ostatnio pracował z takimi, jak m.in. Oneohtrix Point Never, Tarwater czy Alva Noto. A prócz tego, że wolny, wiadomo, że jest również bardzo otwarty na inspiracje.
Iggy Pop, Free, Loma Vista