Marcin Rotkiewicz: – Dlaczego neandertalczycy tak nas fascynują?
Jean-Jacques Hublin: – Bo trudno sobie wyobrazić sytuację, gdy na Ziemi żyje obok Homo sapiens inny gatunek człowieka. Choć przez setki tysięcy lat występowało jednocześnie kilka gatunków ludzi.
Przypomnijmy może, bo niespecjalistów często wprawia to w zakłopotanie, że dla paleoantropologa czy ewolucjonisty „człowiek” to nie to samo co Homo sapiens, czyli my.
Zgodnie z systematyką traktujemy jako ludzi wszystkich naszych dawnych przodków i kuzynów, których uczeni zaliczają do rodzaju Homo, czyli właśnie Człowiek. A rodzaj ten obejmuje co najmniej kilka gatunków żyjących na przestrzeni ostatnich 2 mln lat. Np. jednym z pierwszych ludzi na Ziemi był Homo erectus, który wyewoluował w Afryce ok. 1,8 mln lat temu. Ile było gatunków człowieka i który jako pierwszy pojawił się na drzewie ewolucyjnym, dokładnie nie wiemy.
Wróćmy zatem do neandertalczyków, czyli Homo neanderthalensis.
Długo myśleliśmy, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu tysięcy lat obok Homo sapiens żyli wyłącznie neandertalczycy. Ten obraz jednak zmienił się niedawno – wiemy, że w Azji występowały co najmniej dwa inne gatunki – tzw. człowiek z jaskini Denisowa na Syberii [odkryty na podstawie badań DNA wydobytego z kości – przyp. red.] oraz karłowaty Homo floresiensis w Indonezji. Ale niezależnie od tego, ile było tych gatunków, to dla nas myśl, że mogą istnieć jacyś inni gatunkowo ludzie, pozostaje zupełnie egzotyczna.
Przecież dziś też różnimy się budową ciała czy kolorem skóry.
Oczywiście, że mamy odmienne ludzkie populacje i wynikające stąd problemy z rasizmem. Jednak z paleoantropologicznego, a przede wszystkim genetycznego punktu widzenia wszyscy ludzie są bardzo blisko spokrewnieni, a różnice między nami wyłącznie kosmetyczne. Pewnie gdyby ubrać przedstawiciela Homo neanderthalensis w garnitur i postawić w tłumie wielkiego kosmopolitycznego miasta, to niewiele osób zwróciłoby na niego uwagę. Ale gdyby w tym momencie wszedł do mojego biura, to od razu zauważyłby pan, że bardzo dziwnie wygląda.
Duży, krępy, z wydatnymi łukami brwiowymi, większą głową, bez wystającej brody…
Tak można by go z grubsza opisać, bo na pewno neandertalczycy byli masywniejsi od nas.
Kim oni byli dla nas – kuzynami, przodkami, braćmi?
Neandertalczycy znacznie różnili się od nas, a jednocześnie na drzewie rodowym człowieka byli naszymi najbliższymi kuzynami. Możemy też w nieskończoność dyskutować, czy rzeczywiście powinniśmy traktować neandertalczyka jako oddzielny od Homo sapiens gatunek. Wiemy natomiast, że pojawili się na Ziemi prawie pół miliona lat temu, czyli jakieś 350 tys. lat wcześniej niż Homo sapiens. Była to populacja, która zawędrowała do Eurazji i tam żyła w izolacji od innych ludzkich gatunków, bytujących w Afryce. Tak więc po obydwu stronach Morza Śródziemnego ewolucja człowieka przebiegała inaczej. Z tego zaś wynika, że jakieś pół miliona lat temu w Afryce żyli nasi ostatni wspólni przodkowie z neandertalczykami.
Niektórzy naukowcy uważają, że tym wspólnym przodkiem był gatunek Homo heidelbergensis.
Nazwa nie ma tu znaczenia, bo paleoantropolodzy różnie określają tego przodka. To, co wiemy na pewno, to fakt, że były to istoty ludzkie obdarzone sporym mózgiem.
Dość popularny wizerunek neandertalczyka to potężna i prymitywna z wyglądu istota. A jaki portret szkicuje nauka?
W kulturze masowej przedstawianie neandertalczyków idzie w dwóch kierunkach – albo jako istot przypominających małpy, albo jako bardzo podobnych nam. Ta druga opcja zakłada, że gdyby dzisiaj żyli, używaliby np. smartfonów i robili wiele innych rzeczy, dokładnie tak jak my.
Obydwa te obrazy są nieprawdziwe. Neandertalczycy mieli bowiem wiele cech wspólnych z nami, ale nie wszystkie. A pewne zdolności umysłowe mogły objawiać się u nich w odmienny sposób. Teraz np. sporo dyskutuje się o tym, czy neandertalczycy zdobili swoje ciała za pomocą naturalnych barwników. Problemem nie jest jednak ich użycie, bo najistotniejsze pozostaje pytanie – po co to robili? Przecież stosowanie barwników, by być bardziej atrakcyjnym seksualnie, to nie to samo, co namalowanie nimi Mony Lisy.
Co w takim razie sądzi pan o znalezisku w jaskini Szanidar w Iraku? Ciała neandertalczyków były tam podobno otoczone kwiatami. Czy to jakiś wyraz kultu zmarłych lub nawet symbol wiary w życie pozagrobowe?
Żeby coś uznać za symbol, musi on mieć znaczenie, a my powinniśmy mieć klucz do jego rozpoznania. Wiemy na pewno, że neandertalczycy chowali w pewnych sytuacjach swoich zmarłych. Ale dlaczego to robili, nie wiemy. Być może tylko po to, by ukryć ciała przed padlinożercami. Mamy natomiast dowody, że nawet wczesny Homo sapiens, przed ok. 100 tys. lat, umieszczał celowo przy zwłokach różne przedmioty. Nie ma klarownych przesłanek, że neandertalczycy robili coś podobnego.
Warto również pamiętać, że istnieje cała literatura na temat zachowań szympansów wobec martwych osobników – np. przykrywanie ciał liśćmi i gałęziami. Tak więc nawet jeśli udałoby się znaleźć niezbite dowody, że neandertalczycy grzebali zmarłych, ponieważ im na nich zależało, to wcale nie znaczy, że te pochówki były zbliżone pod względem intencji i znaczenia do naszych ceremonii pogrzebowych. To jest wielki problem odkryć paleoantropologii – bardzo trudno nie interpretować ich z naszej perspektywy. I stąd niekiedy biorą się sensacyjnie brzmiące doniesienia.
Kolejna gorąco dyskutowana kwestia – czy nasi neandertalscy kuzyni posługiwali się mową?
Jeśli chodzi o anatomię aparatu mowy, to raczej nie ma dużej różnicy między naszymi gatunkami. On prawdopodobnie wyewoluował do wydawania dźwięków. Tylko co z tego wynika? Ja np. mam w domu trąbkę, ale czy to znaczy, że gram na niej jak Miles Davis?
Lingwiści przypuszczają, że zanim pojawił się język, jakim posługujemy się dzisiaj, prawdopodobnie istniały protojęzyki, czyli prostsze formy komunikacji, dzięki którym można było przekazać informacje o tym, co jest tu i teraz, ale nie np. o tym, co mogłoby być. Tak więc nie ulega dla mnie wątpliwości, że neandertalczycy posługiwali się jakąś formą komunikacji językowej, ale to nie prowadzi jeszcze do wniosku, że posiadali skomplikowany język, jakiego dziś, a dokładniej mówiąc przez ostatnie tysiąclecia, używa Homo sapiens. Tej kwestii nie można stawiać na zasadzie prostej opozycji: mówili – nie mówili.
A czy coś możemy wywnioskować na temat zdolności umysłowych neandertalczyków na podstawie budowy ich czaszki, a więc również mózgu?
Prawdopodobnie rozwój mózgu u obydwu gatunków w okresie od dzieciństwa do dorosłości następował inaczej. Wiemy także, na podstawie badań DNA neandertalczyków, że wśród genów, które mają odmienną budowę niż u Homo sapiens, są co najmniej trzy istotnie zaangażowane w funkcjonowanie mózgu. Wygląda więc na to, że mózg neandertalczyków, choć anatomicznie wyglądał podobnie, to nie rozwijał się tak jak nasz i zapewne działał również odmiennie. Oto przykład: uderzające u Homo sapiens są rysunki na ścianach jaskiń, przedstawiające nieistniejące rzeczy – np. człowieka z głową zwierzęcia. Znaczy to, że nasi przodkowie potrafili zapewne mówić o czymś, co nie istnieje. Zgodnie z dostępną nam wiedzą, neandertalczycy nigdy nie osiągnęli tego poziomu.
Jacy w takim razie byli?
Na pewno umieli dobrze polować, mieli własną technologię wytwarzania kamiennych narzędzi, potrafili przeżyć w trudnych warunkach klimatycznych. Moja opinia jest taka, że pod wieloma względami byli zbliżeni do nas.
Podobno nasze gatunki się krzyżowały i dziś wszyscy, poza rodowitymi mieszkańcami Afryki, nosimy w sobie neandertalskie geny.
Myślę, że jest pewne nieporozumienie dotyczące tej kwestii. Ale zacznijmy od tego, że bardzo niewielu uczonych odrzuca możliwość krzyżowania się Homo sapiens i Homo neanderthalensis. U ssaków występuje pewna prawidłowość – jeśli czas rozdzielenia się dwóch gatunków wynosi mniej niż 2 mln lat, to mogą się one bez problemu krzyżować. Mamy na to mnóstwo przykładów. Np. linie rodowe niedźwiedzi czarnych i brunatnych rozdzieliły się ok. 2,5 mln lat temu. W zoo potrafią się jednak krzyżować, natomiast ich potomstwo szybko umiera. Z kolei oddzielenie się niedźwiedzi polarnych od brunatnych nastąpiło zaledwie pół miliona lat temu i zarówno w naturze, jak i niewoli, niedźwiedzie krzyżują się i mają płodne, zdrowe potomstwo. Co oczywiście nie znaczy, że nie stanowią one dwóch odrębnych, choć blisko ze sobą spokrewnionych, gatunków.
Tak więc właściwie nie ma co pytać, czy krzyżowanie się Homo sapiens i neandertalczyków było możliwe. Raczej należy badać, czy zdarzało się często czy rzadko. Zapis kopalny nie wskazuje, według mnie, by takie przypadki były powszechne. Ale dziś dysponujemy także danymi na temat DNA i okazuje się, że poza rdzennymi mieszkańcami Afryki każdy z nas nosi ok. 2,5 proc. materiału genetycznego pochodzącego od Homo neanderthalensis.
Skąd on się wziął?
Możliwy scenariusz jest np. taki, że jeśli populacja Homo sapiens, która wywędrowała z Afryki, liczyła w początkowym okresie zaledwie jakieś 10 tys. osób, to wystarczyły kontakty seksualne z 500 neandertalczykami, by w naszym materiale genetycznym znalazło się jakieś 2–4 proc. ich DNA. I nawet jeśli nigdy później nie nastąpiłoby krzyżowanie się, to ten mały procent DNA neandertalczyków pozostałby u wszystkich ludzi żyjących poza Afryką do dziś. Musimy więc mieć znacznie więcej wyników badań, żeby dokładniej ocenić przepływ genów między naszymi gatunkami. Dziś raczej bym oceniał, że te krzyżówki były czymś marginalnym. Dochodziło do nich bardzo rzadko.
Czy poza wymianą DNA następowała również wymiana kulturowa?
Ozdoby ciała, takie jak muszelki, pojawiły się u neandertalczyków wówczas, gdy do Europy dotarł Homo sapiens. Również stosowanie bardzo małych kamiennych ostrzy, których prawdopodobnie używano jako elementów broni służącej do polowań, zostało przejęte przez neandertalczyków od nas. Nie oznacza to jednak bardzo bliskich i szerokich kontaktów. Przykładem podobnej sytuacji może być użycie koni, które pojawiły się w Ameryce z konkwistadorami, a część z nich zdziczała. Indianie północnoamerykańscy wykorzystywali te zwierzęta, zanim na ich tereny dotarli przybysze z Europy. Jeśli więc Homo sapiens żył np. na obszarach dzisiejszej Austrii czy południowych Niemiec, to użycie małych kamiennych ostrzy mogło rozprzestrzenić się wśród neandertalczyków we Francji bez bezpośredniego kontaktu z naszymi przodkami.
Czy Homo sapiens też czegoś nauczył się od neandertalczyków?
To możliwe, choć nie mamy zbyt wielu przykładów. Jasne jest, że Homo sapiens przybył na tereny, które były zupełnie inne niż Afryka, skąd pochodził. Klimat, krajobraz, zwierzyna łowna – wszystko się różniło. Zapewne więc podpatrywał tubylców, jak zachowywać się w tym nowym środowisku. Tu znów odwołajmy się do Ameryki Północnej i przykładu traperów zdobywających wiedzę od Indian.
Co możemy powiedzieć na temat życia społecznego neandertalczyków?
Niestety, bardzo mało. Choć podejrzewam, że największa różnica między neandertalczykami a Homo sapiens nie polegała na zdolnościach technicznych, ale właśnie społecznych. Często mówię, jako żart, że nie wiemy, jakie były relacje neandertalczyków z ich szwagrami – a być może to jest najważniejsze pytanie, czyli o stosunki rodzinne i plemienne.
Co natomiast niemal na pewno wiadomo: neandertalczycy nie przemieszczali się na duże odległości, choć byli stosunkowo ruchliwi. Nie posiadamy również dowodów, by między bardzo oddalonymi od siebie grupami utrzymywały się jakieś relacje. Tymczasem dysponujemy przedmiotami należącymi do Homo sapiens i pochodzącymi z rejonów śródziemnomorskich, które wędrowały na teren dzisiejszych Niemiec. To nie znaczy, że ówcześni przedstawiciele naszego gatunku w ciągu swojego życia wielokrotnie pokonywali tak duże odległości. Musiała zatem istnieć jakaś sieć powiązań i relacji pozwalających wymieniać tego typu przedmioty.
Chyba czas najwyższy zadać panu pytanie o jedną z najgoręcej dyskutowanych kwestii: ok. 30 tys. lat temu neandertalczycy ostatecznie wyginęli. Dlaczego?
Za sprawą Homo sapiens.
Dokonaliśmy ich eksterminacji?
Na wiele sposobów. Choć rozumiem opór przed tym poglądem – chcemy mieć sympatyczny obraz naszych przodków. Dlatego dzisiejsze plemiona łowców-zbieraczy, żyjących bardzo podobnie do Homo sapiens przed tysiącami lat, niekiedy postrzegamy jako pacyfistów, niemal ekologów harmonijnie egzystujących z naturą. Dla mnie jest to kompletna fantazja – rzetelne badania na temat tego typu plemion pokazują, że ich członkowie zabijają wszystkich, którzy nie mówią w ich języku. Zresztą podobnie wobec obcych grup zachowują się szympansy. Nie widzę zatem powodu, by uważać naszych przodków sprzed dziesiątek tysięcy lat za anioły. Ludzie lubią jednak opowieści o szlachetnych dzikusach, nawet niektórzy naukowcy.
Oto przykład: kiedy pojawiły się informacje o przepływie genów pomiędzy Homo sapiens a neandertalczykami, pewni moi koledzy po fachu pisali, że obydwa gatunki widziały w sobie równe istoty, tworzyły głębsze relacje i rodziny. Trzeba być naprawdę do szpiku kości Europejczykiem lub Amerykaninem z XXI w., żeby myśleć w ten sposób. Niestety, wiemy z historii, że wiele kobiet zachodziło w ciążę na skutek gwałtów dokonywanych podczas wojennych podbojów. I tak też pewnie powstawały krzyżówki z neandertalczykami.
Zatem zaczęliśmy swoją obecność w Europie i Azji od czystki etnicznej?
Nie sądzę, by wszyscy neandertalczycy zostali eksterminowani bezpośrednio rękami Homo sapiens. Wprawdzie dochodziło do walk, ale liczyło się coś innego – nasi przodkowie byli lepsi pod względem rekolonizowania miejsc opuszczonych przez neandertalczyków. Przy czym opuszczenie rozumiem tu nie jako migrację, ale śmierć – np. z głodu, z powodu trudnych i zmieniających się warunków środowiskowych, chorób. Ważne, gdy zajmując miejsce opuszczone przez jedną grupę, ta druga ma przewagę technologiczną, a Homo sapiens niewątpliwie ją posiadał. To jest trochę tak, jak z gatunkami inwazyjnymi dzisiaj, przerzuconymi z innego kontynentu – np. królikami w Australii.
Dlaczego właśnie Homo sapiens okazał się tym gatunkiem człowieka, który odniósł wielki ewolucyjny sukces?
Bo był niezwykle efektywny w eksploatowaniu środowiska naturalnego. Po raz pierwszy mamy do czynienia z gatunkiem, który nie tylko zastępuje inne blisko spokrewnione na danym terytorium, ale doprowadza również do wymarcia gatunki nie-ludzkie. To zaczęło się dziać ok. 50 tys. lat temu i wszędzie tam, gdzie docierał człowiek – np. w Ameryce, do której przybył ok. 20 tys. lat temu – doszło do wymarcia niemal wszystkich dużych ssaków. Z prostego powodu – bo były najbardziej wartościową zwierzyną łowną. Nasi przodkowie zabijali również wielkie drapieżniki, które stanowiły dla nich konkurencję. W Europie żyły np. niedźwiedzie jaskiniowe – polowali na nie także neandertalczycy. Ale od momentu, kiedy na kontynencie pojawił się Homo sapiens, w ciągu 10 tys. lat niedźwiedzie te wyginęły. Zapewne okazaliśmy się tak sprawnymi eksploratorami dzięki umiejętności rozwijania technologii, innowacyjności oraz zdolności tworzenia złożonych i rozległych sieci społecznych, jak również za sprawą konkurencji między grupami. Homo sapiens okazał się bardzo skutecznym gatunkiem, choć jednocześnie niezwykle groźnym dla życia na Ziemi.
rozmawiał Marcin Rotkiewicz
Prof. Jean-Jacques Hublin (ur. 1953 r.) – paleoantropolog, kierownik Wydziału Ewolucji Człowieka w Instytucie Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku oraz jeden z dyrektorów tej słynnej na całym świecie placówki naukowej. Zaliczany do grona najwybitniejszych badaczy naszych przodków, żyjących w ciągu ostatnich 2 mln lat, przede wszystkim neandertalczyków i wczesnych Homo sapiens.