Program gospodarczy, który Grzegorz Schetyna zaprezentował na Forum Ekonomicznym w Krynicy, można by nazwać „PiS plus”. Dobrze, że nie można policzyć, ile będzie kosztował. Fakt, na pierwszy rzut oka wygląda na to, że Koalicja Obywatelska po prostu chciała przelicytować PiS. Do bogatego pakietu socjalnego partii rządzącej musiała dorzucić coś od siebie. Przywrócenie praworządności na wielu wyborcach nie robi jednak wrażenia, zależy im na „konkretach”, na tym, żeby kandydaci do przejęcia władzy „przemówili do ręki”. Gdyby tylko o to chodziło, nie warto byłoby o programie KO rozmawiać. Na szczęście jest w nim coś jeszcze.
Nowi beneficjenci obietnic Koalicji Obywatelskiej
Motywem przewodnim programu, może niewystarczająco mocno akcentowanym, jest to, że beneficjentami obietnic Koalicji są osoby już pracujące oraz te, które próbuje się do podjęcia pracy zachęcić – a to ponad 44 proc. Polaków w tzw. wieku produkcyjnym, którzy jednak nie pracują. Najczęściej są to kobiety, które przerwały lub zrezygnowały z zatrudnienia w związku z wychowaniem dzieci, oraz osoby w wieku 45 plus. Jeśli składki na ubezpieczenia społeczne oraz podatki, które najmocniej dotykają osoby najmniej zarabiające, nie ulegną wyraźnemu obniżeniu, nikt tych ludzi do podjęcia pracy nie namówi. Ten problem powinno się rozwiązać w pierwszej kolejności.
W Polsce odsetek osób zawodowo aktywnych jest dużo niższy niż w starej Europie. Podczas gdy Polaków pracuje niecałe 56 proc., w Skandynawii, której zazdrościmy dobrobytu, przekracza nawet 70 proc.