Dla firm, które mają certyfikat B Corp, profit ma takie samo znaczenie jak wyższy cel i zaangażowanie społeczne?
ARTUR NOWAK-GOCŁAWSKI: – Przyjmują one założenie, że biznes odgrywa dwie równoległe role. Nie chodzi tylko o wartość ekonomiczną, ale także o bycie pożytecznym, o pamiętanie, że biznes ma służyć ludziom, o tworzenie rzeczy, których ludzie naprawdę potrzebują. Te firmy nie wymyślają więc nowych, dotąd nieistniejących potrzeb, by potem je sprzedawać. Mają świadomość, jak oddziałują na świat. Właśnie dlatego certyfikat B Corp ma grupa medialna „Guardian”, ma go marka odzieżowa Patagonia i ponad 3 tys. innych mniejszych przedsiębiorstw. Ma go od kilku tygodni także nasza spółdzielnia pracy ANG Spółdzielnia.
Wiele firm w Polsce mówi o potrzebie bycia pożytecznym, o działaniach prospołecznych czy odpowiedzialności za stan środowiska naturalnego. Dlaczego zdobycie tego certyfikatu ma inne znaczenie?
MAGDALENA MITRASZEWSKA: – Bardzo dużo się o tym mówi, jest też wiele innych certyfikatów, nagród, rankingów...
Te firmy również podejmują konkretne działania.
MM: Tylko to są często działania wyrwane z kontekstu. Na przykład jeśli jako firma postanawiamy, że posadzimy drzewa, to jest fajna akcja, ale czy to już znaczy, że mamy odpowiedzialne podejście do biznesu i jego wpływu na otoczenie? Taka akcja nic nie mówi o tym, jak traktujemy swoich pracowników, jakie mamy podejście do klientów, jakie relacje ze społecznością lokalną. Nie dotyka całej działalności firmy. Żeby dostać się do społeczności B Corp, trzeba przejść długą drogę. Wypełnia się bardzo rozbudowaną ankietę, która dotyczy wszelkich obszarów działalności firmy. Dużo jest pytań dotyczących wpływu na środowisko, ale są również pytania o to, jak firma jest zorganizowana, jak są podejmowane decyzje, jak traktuje swoich klientów czy pracowników. Kolejnym etapem jest weryfikacja, podczas której nasze odpowiedzi i deklaracje musimy udokumentować. Po zakończeniu takiego audytu cały proces jest sprawdzany przez drugiego analityka, aby wykluczyć potencjalne niedopatrzenia i nieścisłości. Kryteria są naprawdę wyśrubowane. Ta długa druga buduje wiarygodność inicjatywy B Corp. Świadczy o tym, że firma, która otrzymała ten certyfikat, która weszła do tej społeczności, naprawdę poważnie myśli o swoim wpływie na otoczenie: zarówno społeczne, jak i środowiskowe.
ANG: Zdobycie tej certyfikacji to dla nas podsumowanie dziesięciu lat istnienia firmy. Od początku myślimy o naszej pracy jak o dostarczaniu ludziom takich usług finansowych, które oni mogą zrozumieć, których potrzebują i za które mogą zapłacić godziwą cenę. Nasze podejście do partnerów, środowiska naturalnego i forma organizacji, którą przyjęliśmy, zawsze było takie samo. Oczywiście robiliśmy błędy, ale zależało nam na tym, by być firmą zaangażowaną, wyrazistą, o jednoznacznej tożsamości. Teraz znaleźliśmy się w społeczności, która jest naprawdę aktywna i od której możemy czerpać wsparcie dla naszych działań. Kolejny audyt przejdziemy za trzy lata, więc teraz możemy wyznaczyć sobie krótkoterminowe i długoterminowe cele, w czym chcemy się doskonalić.
Na wejściu osiągnęli państwo wysoki wynik w B Impact Assesment – 93,1 pkt. Dolna granica to 80 pkt. Jakie krytyczne wnioski wynieśli państwo z pierwszego audytu?
MM: Jednym z aspektów, nad którymi będziemy pracować, będzie na pewno odpowiednie opisanie i swego rodzaju sformalizowanie różnych procesów w naszej organizacji. One wynikają z naszej kultury organizacyjnej, z tego, jak działamy, ale nie zostały wpisane w sztywne procedury. Można dyskutować, czy to dobrze, czy źle. Jednak w ramach audytu premiowana jest nie tylko praktyka, ale również zapisanie pewnych zasad działania w postaci obowiązujących procesów. Ja to rozumiem, ponieważ sformalizowanie sprawia, że takie zasady stają się dla wszystkich, łącznie z władzami firmy, bardziej obligujące. Zobaczyliśmy też obszary, w których moglibyśmy aktywniej działać. Na pewno większy nacisk położymy na zmniejszanie naszego negatywnego wpływu na środowisko.
ANG: Takie szersze spojrzenie na organizację umożliwia też dostrzeżenie, co nas najbardziej wyróżnia. W naszym przypadku to na pewno niestandardowa struktura i kultura organizacyjna, ale także to, jak ważne dla nas jest przeciwdziałanie misselingowi, czyli wprowadzaniu klientów w błąd, nieinformowanie o ponoszonym ryzyku czy dodatkowych opłatach. Tak się złożyło, że krótko przed tym, jak otrzymaliśmy certyfikat, ogłoszona została także Deklaracja Odpowiedzialnej Sprzedaży, której jesteśmy współinicjatorem i sygnatariuszem.
Państwa firma została B Corp w czasie pandemii i krachu ekonomicznego. Czy to moment, w którym inne polskie firmy będą wprowadzać nowe, lepsze praktyki biznesowe?
ANG: Pandemia pokazała bezradność obowiązującego paradygmatu ekonomii, myślenia o innowacjach, kierunku rozwoju społeczeństwa. Nie wiem tylko, czy uda się tę refleksyjność, która rzeczywiście pojawiła się w biznesie, przekuć w rzeczywistą zmianę paradygmatu, w większą troskliwość o ludzi. W 2019 r. członkowie inicjatywy Business Roundtable wydali oświadczenie, podpisane przez 181 szefów największych firm na świecie, mówiące o tym, że celem istnienia firmy powinno być dbanie o wszystkich interesariuszy, nie tylko zysk ekonomiczny. Przyszedł 2020 r. i pandemia, podczas której część z tych firm pokazała się z bardzo złej strony, podejmując decyzje podyktowane jedynie kalkulacją ekonomiczną, bez brania pod uwagę dobra pracowników, partnerów czy klientów. Dziś pewnie jeszcze nie jest dobry moment na podsumowania, bo nadal działamy w ogromnej niepewności i walczymy z kryzysem, ale powinniśmy za jakiś czas przyjrzeć się temu, jak zachowywaliśmy się podczas pandemii, i wyciągnąć wnioski.
MM: Mnie się wydaje, że pandemia okazała się pewnego rodzaju testem, takim „sprawdzam” dla biznesu. Na ile deklarowane wartości firmy znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistych działaniach? Co znajduje się za piękną fasadą? Myślę też, że trudne czasy zwiększają wartość społeczności, w tym przypadku społeczności firm, które wzajemnie się wspierają w budowaniu biznesu, który jest siłą napędową zmian na lepsze. My jeszcze na etapie prac nad ankietą i podczas audytu mieliśmy wsparcie innych firm, które już przeszły tę drogę i dzieliły się z nami doświadczeniami.
A państwo pomogą kolejnym biznesom ubiegającym się o ten certyfikat?
ANG: Jest dużo polskich firm, które myślą podobnie, mają poczucie misji i refleksyjność w biznesie. Fajnie, żeby przyłączały się do tego ruchu. Nawet jeśli pierwsze podejście do ankiety, o której wspominaliśmy, nie zakończy się certyfikacją, to jest to świetne narzędzie wspierające budowanie pozytywnego wpływu organizacji. Dostęp do niego i cały proces certyfikacji jest bezpłatny, więc naprawdę warto z niego skorzystać. Opłaty członkowskie pojawiają się dopiero po otrzymaniu certyfikatu i dołączeniu do społeczności.
MM: Bardzo chętnie podzielimy się doświadczeniami. To coś, co ogromnie podoba mi się w tej inicjatywie, że firmy nie rywalizują o jakieś nagrody czy miejsca w rankingu, ale naprawdę szczerze się wspierają. Wszystkim zależy na rozbudowywaniu tej społeczności i im nas więcej, tym więcej dobrego możemy zrobić. A samo narzędzie do oceny wpływu organizacji jest, jak wspomniał Artur, niezwykle pomocne w spojrzeniu z szerszej perspektywy na własny biznes i znalezieniu miejsc do poprawy. Dlatego zachęcam bardzo do zaangażowania się w ten temat, a my chętnie wesprzemy zdobytą już wiedzą i doświadczeniem.
ANG: Warto też podkreślić, że zdobycie tego certyfikatu, dołączenie do społeczności, to po prostu mądra decyzja biznesowa. Jest dla otoczenia potwierdzeniem tego, kim jesteśmy i dlaczego warto wybrać nas jako pracodawcę czy sięgnąć po nasze produkty lub usługi.
Materiał powstał we współpracy z partnerem. Magdalena Mitraszewska jest CSR Managerką, a Artur Nowak-Gocławski prezesem ANG Spółdzielni i Fundacji Nienieodpowiedzialni.
Jak dołączyć do ANG: https://angspoldzielnia.pl/o-nas/zostan-czlonkiem/