Po wielomiesięcznych zabiegach Orlenu Komisja Europejska wydała zgodę na przejęcie Grupy Lotos. Przejęta już została gdańska Energa, w kolejce czeka jeszcze PGNiG. No i oczywiście Ruch. Orlen realizuje dawne marzenie byłego ministra skarbu Dawida Jackiewicza, by ze wszystkich państwowych firm stworzyć jeden wielki holding. Taki polski czebol, który ruszy na podbój świata. O ile po pierwszych krokach nie runie jak długi.
Orlen podbije świat? To tak nie działa
W kinowej wersji „Czterdziestolatka” jest taka scena, gdy jeden z robotników na budowie wymyśla sugestywny tekst, który inżynier Karwowski miał wygłosić w telewizyjnym show: „Gdyby z gumowców, które utopiliśmy w błocie na tej budowie zrobić oponę, to byłaby taka wielka, że nawet Amerykanie nie dorobiliby do niej samochodu”. Mam dziś podobne wrażenie, gdy słyszę, że jeśli pozbieramy wszystkie państwowe firmy i zrobimy z nich Wielki Orlen, to podbijemy nim świat. Tyle że to tak nie działa. Zgoda na przejęcie Lotosu przez Orlen, owszem, jest sukcesem, ale prezesa Obajtka.
O takim scenariuszu marzyli wszyscy jego poprzednicy: żeby przejąć Lotos, który dla płockiego koncernu był zawsze zawadą. Zwłaszcza gdy rządził nim Paweł Olechnowicz, który kiedyś skonsolidował grupę państwowych firm sektora naftowego łączących je z Rafinerią Gdańską.