Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Unia zielona jak nigdy. Polska też się zazieleni?

Kominy PGE Elektrowni Turów w Bogatyni Kominy PGE Elektrowni Turów w Bogatyni Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Premier Morawiecki deklaruje, że wrócił z Brukseli z tarczą, kończąc negocjacje budżetowe i klimatyczne porozumieniem. Nie wspomina jednak o przegranych.

Największym przegranym szczytu jest węgiel, który w wyniku podjętych decyzji zniknie znacznie szybciej, także z Polski. I nie jest to wcale zarzut, lecz stwierdzenie faktu. Trzeba uczciwie zmierzyć się z realiami. Dzięki temu możemy przyspieszyć naszą transformację energetyczną.

Czytaj też: Drugie polskie weto odwołane

Co ugrała Polska?

Ostatnie godziny negocjacji unijnych przywódców nocą 10 grudnia należały do Polski. Po przyjęciu propozycji zmian zgłaszanych przez Czechów to oczekiwania premiera Mateusza Morawieckiego stanowiły przeszkodę przed zatwierdzeniem porozumienia dotyczącego klimatu. Co stanowiło ich clue? Przede wszystkim pieniądze.

Polska oczekiwała podkreślenia roli istniejącego już Funduszu Modernizacyjnego. Biedniejsze państwa otrzymują z niego wsparcie dla transformacji energetycznej – Polsce przypada prawie jego połowa. Pieniądze pochodzą ze sprzedaży 2 proc. uprawnień do emisji od wszystkich państw Unii. Im droższe uprawnienia, tym więcej pieniędzy na inwestycje. Z drugiej strony decyzja o ambitniejszym celu klimatycznym oznacza, że corocznie będzie ich mniej, niż dotychczas zakładaliśmy, gdyż szybciej będzie maleć cała pula uprawnień w systemie ETS, z którego Fundusz Modernizacyjny jest finansowany. Dlatego tak ważny był postulat, żeby zagwarantować zwiększenie go do 4 lub nawet 6 proc. wartości sprzedaży uprawnień do emisji. To będzie kolejne istotne źródło finansowania zielonej transformacji – żeby z niego skorzystać, trzeba realizować cele klimatyczne.

Dla wielu państw Europy Środkowo-Wschodniej, dla Polski także, istotne było zabezpieczenie, by dalsze decyzje o tym, kto, ile i w jakich sektorach ma redukować emisje, uwzględniały zdolności poszczególnych krajów do transformacji energetycznej w perspektywie najbliższych dziesięciu lat.

Reklama