Rynek

PiS drukuje inflację, Morawiecki chce kupić wieś i seniorów. Za „puste”

Pieniędzy na realizację obietnic rządu PiS w już uchwalonym budżecie 2022 nie ma, trzeba je będzie dodrukować. Pieniędzy na realizację obietnic rządu PiS w już uchwalonym budżecie 2022 nie ma, trzeba je będzie dodrukować. grand-warszawski / PantherMedia
PiS wie, że władzę zawdzięcza głosom wsi i seniorów, więc obiecuje coraz więcej prezentów właśnie im. Pieniędzy na nie w już uchwalonym budżecie 2022 nie ma, trzeba będzie dodrukować. Więc inflacja będzie coraz wyższa.

Od drukowania pustych pieniędzy żywności, gazu ani innych towarów i usług nie przybędzie, więc będzie drożej. Komisja Europejska szacuje, że w tym roku inflacja w naszym kraju będzie rosła najszybciej w UE. Średnioroczna wyniesie 6,8 proc, gdy średnia unijna zatrzyma się na poziomie 3,9 proc. W Niemczech inflacja ma wynieść 3,8 proc., we Francji tylko 2,8. Jeszcze jesienią KE szacowała, że tegoroczne ceny w Polsce będą rosły wolniej. Grupy obdarowane przez PiS kiełbasą wyborczą nic więc nie zyskają, pozostali Polacy sporo natomiast stracą, zwłaszcza osoby pracujące, dodatkowo walnięte po kieszeni Polskim Ładem.

Seniorzy dostaną czternastkę

Nie ma wątpliwości, że rządzącymi powoduje strach przed wyborami, sondaże dla PiS wolno, ale nieubłaganie stają się coraz mniej korzystne. Poparcie trzeba ratować obietnicami, o realizacji których PiS jeszcze przed kilkoma miesiącami nawet nie myślał. Na przykład o znacznie wyższym wskaźniku waloryzacji rent i emerytur. W dopiero co uchwalonym budżecie 2022 zapisano, że świadczenia wzrosną o 4,89 proc., co kosztowałoby ok. 10,3 mld zł.

Nagle ustawa budżetowa już się nie liczy, bo Donald Tusk zapewnił seniorów, że jeśli tegoroczna inflacja przekroczy 10 proc., opozycja, gdy przejmie władzę, zapewni im drugą waloryzację świadczeń. Zwłaszcza że w budżecie nie zapisano żadnych pieniędzy na czternastą emeryturę, chociaż Jarosław Kaczyński jeszcze niedawno zapewniał, że seniorzy będą ją otrzymywać na stałe.

Więc PiS zachowuje się jak szuler przy karcianym stoliku – postanowił Tuska przelicytować, choć ma słabe karty. Pieniędzy nie przybyło, w budżecie jest przecież deficyt. To, jak widać, nieważne, dziurę się powiększy. NBP dodrukuje, jak robił to w ostatnich latach, co mści się na nas coraz większą drożyzną. Zanim obdarowani się zorientują, że pieniądze były puste, odwdzięczą się głosami.

Czytaj także: „Nie ma już na czym oszczędzać”. Podwyżki biją Polaków po kieszeni

Mateusz Morawiecki, który jeździ po kraju z prezentami, zapewnił więc właśnie, że emeryci i renciści dostaną w marcu waloryzację sporo większą, niż rząd im chciał dać jeszcze niedawno. Zamiast zapisanych 4,89 proc. otrzymają 7 proc. Ma to kosztować 18,4 mld zł zamiast zaplanowanych 10,3 mld.

To nie wszystko, bo będzie też „czternastka”. Marlena Maląg, minister rodziny, już nie pamięta, że niedawno nie widziała na nią w budżecie pieniędzy. Nagle się znalazły? Gdzie? Do portfeli 7,8 mln uprawnionych popłynie kolejne 10 mld zł. Bez pokrycia.

Praca się nie opłaca

Od lat zasady waloryzacji świadczeń są takie same. Podnosi się je o wskaźnik inflacji oraz 20 proc. realnego wzrostu płac osób pracujących. Chodzi o to, żeby świadczenia seniorów nie tylko nie traciły na wartości z powodu wzrostu cen, ale też by osoby starsze zyskiwały na wzroście gospodarczym. Przedwyborcza, jednorazowa wyższa waloryzacja zamiast 20 proc. realnego wzrostu płac da obecnie seniorom 63,3 proc. Co to znaczy? Otóż to, że w wielu wypadkach emerytury niepracujących urosną bardziej niż zarobki osób pracujących, np. w budżetówce. Budżet 2022 przewiduje, że wzrost płac osób pracujących na państwowych posadach nie będzie wyższy niż 4,4 proc. Te osoby stracą.

Czytaj także: Władza nie walczy z inflacją, rozkłada ją na raty

Społeczeństwo i gospodarka są zdrowe, jeśli pracujący nie zapominają o seniorach, dbają, żeby ich świadczenia nie traciły na wartości. Ale nie są też zdrowe, jeśli zarobki osób aktywnych zawodowo, z których składek wpłacane są renty i emerytury, rosną wolniej, a realnie nawet maleją. Bo nie ma pieniędzy dla seniorów. Ich drukowanie jest tylko okłamywaniem ludzi, którzy widzą, że w portfelach mają coraz więcej pieniędzy, ale kupić mogą za nie coraz mniej.

W Polsce inflacja będzie najwyższa

W takiej sytuacji jesteśmy od roku, a według szacunków Komisji Europejskiej będzie coraz gorzej. Bo mimo że premier i prezes NBP uparcie powtarzają, że inflacja przyszła do Polski z zewnątrz, razem z wyższymi światowymi cenami ropy i gazu, to właśnie w naszym kraju ceny rosną w tym roku najszybciej. Przyczyny są więc także wewnętrzne, zależą od rządzących.

Ci zaś bardziej niż o inflacji myślą o nadchodzących wyborach. Za głosy PiS gotów jest zapłacić każdą cenę. Ich największym rezerwuarem jest wieś. Dlatego Morawiecki z workiem obietnic, po raz pierwszy, pojawił się także na sejmowej komisji rolnictwa. Dzień po tym, jak AgroUnia zablokowała drogi w 50 punktach kraju, protestując przeciwko drożyźnie i domagając się poważnej rozmowy z premierem o pogarszającej się sytuacji rolników.

Worek obietnic dla wsi

Gdyby Morawiecki miał argumenty i gotów był z protestującymi dyskutować, toby Michała Kołodziejczaka na obrady komisji i spotkanie z premierem do Sejmu zaproszono. Ale szef rządu najwyraźniej nie czuł się na siłach z liderem AgroUnii dyskutować. Albo go zlekceważył. Morawiecki nie przyjechał bowiem do Sejmu, żeby o problemach rolników rozmawiać, ale by ich obietnicami przekupić.

W dodatku mocno nieświeżymi, bo składanymi przez PiS jeszcze przed dojściem do władzy. I mimo dwukrotnych rządów ciągle niezrealizowanymi. Na czele z zapewnieniem, że dopłaty bezpośrednie dla rolników zostaną podwyższone do poziomu tych, jakie dostają Niemcy czy Francuzi. Morawiecki obiecał to po raz kolejny, choć przez sześć ostatnich lat PiS w Brukseli o to nie zabiegał. Przypomniał sobie teraz, bo idą wybory.

Nowością było zapewnienie, że rząd dopłaty dla rolników podniesie z polskich pieniędzy. Których? Tych świeżo dodrukowanych? Premier doskonale wie, że mija się z prawdą. Że Wspólna Polityka Rolna, na realizację której UE przeznacza ponad 40 proc. budżetu, jest tylko jedna. Żaden kraj nie może łamać jej zasad, bo przestanie obowiązywać. Dopiero wtedy okaże się, jak bardzo była potrzebna i jak dużo nasi rolnicy na niej stracili.

Czytaj także: Pakiet chwilowo znieczulający. Dlaczego ceny w 2022 r. będą dalej rosły?

Gadanie premiera, że jak rolnicy od rządu dostaną więcej pieniędzy (obok tych, które dostają z unijnej kasy), to Polska zaleje żywnością Unię i świat, jest tyle samo warte co jego niezrealizowana Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju czy bałaganiarski Polski Ład. Bo Polska zalała rynki unijne żywnością właśnie dlatego, że znaleźliśmy się w Unii i zniknęły bariery uniemożliwiające nam do nich dostęp. PiS się do tego sukcesu nie przyczynił.

Eksport mięsa, zwłaszcza drobiowego, przetworów mlecznych i pieczywa rósł z roku na rok imponująco. Zwalnia dopiero teraz, gdy rządzi PiS. Bo ten rząd nie umie walczyć z ASF, poległ razem z wieloma fermami drobiarskimi przy ptasiej grypie, a ceny gazu mogą wykończyć nawet ogromny eksport polskiego pieczywa. Premierowi ktoś powinien udzielić z tego korepetycji.

Więc niech raczej nie opowiada głupot, że nawet jeśli Bruksela nie odblokuje nam pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, to program adresowany do wsi i tak ruszy za nasze pieniądze. Bo my ich mamy w bród. Jeszcze pachną drukarską farbą.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną