Gdyby szukać gospodarczego symbolu rosyjsko-ukraińskiego konfliktu, to gazociąg Nord Stream 2 byłby najlepszym kandydatem. To inwestycja, która została zaprojektowana po to, by rosyjski Gazprom mógł eksportować gaz do Europy z całkowitym pominięciem Ukrainy. Dziś bowiem musi to robić, i to mimo trwającej wojny. Choć wydawać by się mogło, że brutalny konflikt nikogo i niczego nie oszczędza, to jednak gazowy szlak wciąż działa chroniony przez obie strony.
Czytaj także: Zdradliwa rura. Skończyła się budowa Nord Stream 2
Nord Stream 2 AG ogłasza upadłość
Nie działa natomiast, choć jest gotowa, bałtycka rura Nord Stream 2. Ukończona niedawno pierwsza nitka została już zapełniona gazem i może tłoczyć błękitne paliwo z Rosji do Niemiec. Potrzebne jest tylko jej formalne dopuszczenie do eksploatacji przez niemiecki nadzór techniczny. Niemieckie władze długo z tym zwlekały, licząc, że będzie to element przetargowy w rozmowach w sprawie Ukrainy, ale słabo to zadziałało. Dlatego gdy doszło do wybuchu wojny, Niemcy jako pierwszą sankcję zastosowali definitywną odmowę certyfikacji. Amerykanie, którzy już w czasie budowy długo wahali się, jak potraktować tę inwestycję, więc nakładali na budowniczych i udziałowców sankcje, a potem, na prośbę Niemców, je cofali, ostatecznie wypalili ze wszystkich luf. Za pełnym przyzwoleniem Niemców, którym właśnie skończyła się definitywnie ochota na walkę o dodatkowy gaz z Rosji. Od 2 marca wchodzi pełen zestaw sankcji na NS2. Biuro Kontroli Aktywów Zagranicznych departamentu stanu USA dopisało spółkę i jej niemieckiego prezesa Matthiasa Warniga do listy SDN, co oznacza blokadę kont, majątku, nieruchomości w USA, zakaz robienia z nimi interesów.
W efekcie szwajcarska spółka Nord Stream 2 AG – jak podała agencja Reutersa – zwolniła swoich 140 pracowników i jeszcze w tym tygodniu rozpocznie postępowanie upadłościowe. Firma ma siedzibę w szwajcarskim Zug i jest własnością Gazprom International Projects LLC, spółki zależnej rosyjskiego koncernu, największego na świecie producenta gazu ziemnego. Kierujący nią Matthias Warnig jest byłym oficerem enerdowskiej Stasi i przyjacielem Władimira Putina, ponoć jeszcze z czasów, gdy ten jako agent KGB działał w NRD. Swój niemały majątek i karierę zawdzięcza Putinowi i licznym stanowiskom, którymi ten go obdarzał w rosyjskim biznesie.
Czytaj także: Ceny gazu przebijają kolejne sufity. Kurkiem kręci Putin
10 mld dol. na dnie Bałtyku
Tak oto 10 mld dol. tonie w Bałtyku. Połowę kasy wyłożył Gazprom, drugą połowę inwestorzy finansowi. Są nimi zachodnie koncerny energetyczne ENGIE, OMV, Shell, Uniper Wintershall DEA. Każdy ze wspólników Gazpromu dorzucił miliard dolarów. Niektórzy już zapowiedzieli, że będą dochodzić odszkodowań za blokadę inwestycji.
Czy Niemcy, którzy naciskali na budowę NS2, bez niego sobie poradzą? Chyba sami się nad tym intensywnie zastanawiają. Zapewne będą musieli zmienić swój model transformacji energetyki. Już zapowiadają szybką budowę dwóch nowych terminali do importu gazu LNG i utrzymanie w eksploatacji elektrowni jądrowych, z którymi chcieli się pożegnać. Po rosyjsko-ukraińskiej wojnie, niezależnie, jaki będzie jej finał, świat już nie będzie taki sam.
Czytaj także: Ukraiński gambit. Niemcy zmienią politykę wobec Rosji i Ukrainy?