Szwedzka straż przybrzeżna potwierdziła czwarte rozszczelnienie gazociągu biegnącego po dnie Bałtyku. Rosjanie wciąż twierdzą, że za awarię odpowiedzialne są Stany Zjednoczone, choć pojawiają się doniesienia o obecności GRU w strefie wycieku.
Że ktoś dokonał sabotażu na rurociągach Nordstream 1 i 2, nie ulega wątpliwości, pozostaje tylko pytanie: kto? Nie jest takie oczywiste, że zrobili to Rosjanie, w dodatku paradoksalnie może to pomóc Ukrainie. Oczywiście oskarżenie Ukrainy o ten sabotaż jest raczej niedorzeczne, ale sprawa jest niezwykle ciekawa.
Już w poniedziałek szwedzcy sejsmolodzy odnotowali wstrząsy wywołane trzema eksplozjami pod powierzchnią Bałtyku. Ulatniający się gaz zmusił statki do zmiany kursu, wyciek odczuła niemiecka gospodarka. Kto za tym stoi?
Spółka Nord Stream 2, budująca kolejny gazociąg z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku, ogłasza upadłość. Czy pozostałe gospodarcze powiązania Europy z Rosją padną tak szybko? Niewykluczone. Wchodzimy w zupełnie nowy etap historii. Europa uzależniona od rosyjskich paliw i surowców musi zacząć kurację odwykową. Lekko nie będzie.
Sankcje mogą zadziałać, jeśli będą połączone z wizją polityczną zachodnich przywódców na temat tego, gdzie chcą widzieć Rosję. Trzeba w Putinie zobaczyć kalkulującego swoje polityczne przetrwanie wroga.
Temat wkroczenia rosyjskich wojsk na teren Donbasu nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych. Największe redakcje, w przeciwieństwie do polityków, atak ten wprost nazywają inwazją.
Do niemieckiej decyzji o wstrzymaniu Nord Stream 2 Unia dodała m.in. odcięcie banku centralnego Rosji od rynków finansowych. Na listę sankcyjną nie wciągnięto jeszcze samego Putina, ale jest na niej już 351 posłów Dumy.
Niemal każdego dnia Morawiecki wygaduje jakieś androny, kalumnie zmieszane z czczymi obietnicami i zapewnieniami bez pokrycia, ignorując najzupełniej oczywiste fakty, które widzą wszyscy.
Wyczekująca postawa Berlina wobec groźby rosyjskiej inwazji na Ukrainę dzieli niemiecką opinię publiczną. Eksperci nawołują do zmiany polityki wschodniej Niemiec.
Nowe władze w Niemczech patrzą na Polskę podobnie jak stare. Z PiS trzeba rozmawiać, nie robiąc sobie specjalnych nadziei. A prowadzenie walki o praworządność pozostawić Komisji Europejskiej.