Rada Polityki Pieniężnej podniosła znowu stopy, ale tylko o 50 pkt bazowych. Podstawowa stopa referencyjna wzrosła tym samym z 6 do 6,5 proc. Część analityków wieszczyła mocniejszą podwyżkę, inni oczekiwali słabszej albo nawet braku zmian. Ten brak konsensusu nie jest przypadkowy. To dlatego, że sytuacja staje się niezmiernie skomplikowana i niebezpieczna. Zarówno dalsze podwyższanie stóp, jak i zastopowanie tego procesu są szalenie ryzykowne.
Czytaj także: Stopy wyżej. RPP bezradna, rząd korzysta. A ludzie? Na razie płacą
Od kryzysu inflacyjnego do gospodarczego
Z kryzysu inflacyjnego powoli przechodzimy do kryzysu gospodarczego. A to powoduje, że decyzje podejmowane przez Radę stają się jeszcze trudniejsze. Bo z jednej strony mamy wciąż bardzo wysoką inflację (już ponad 15 proc.), która zapewne w kolejnych miesiącach jeszcze wzrośnie.
Do tego znów osłabia się poważnie złoty z powodu złych nastrojów na światowych rynkach (wtedy waluty krajów na dorobku takich jak Polska zawsze tracą na wartości), a to oznacza ryzyko kolejnych podwyżek produktów importowanych, z surowcami energetycznymi na czele. Te elementy sugerują, że stopy powinny być nadal podnoszone, zwłaszcza że rząd utrudnia walkę z inflacją. Fatalną decyzją jest na przykład oferowanie wakacji kredytowych wszystkim chętnym, a nie tylko tym w złej sytuacji finansowej.
Nadchodzi recesja. Już tracą wszyscy
Jednak równocześnie niepokojące dane przemysłowe oraz coraz poważniejsze problemy Niemiec, naszego najważniejszego partnera handlowego, oznaczają, że stopy nie powinny już rosnąć. Większość ekonomistów zgadza się co do tego, że nadchodzi recesja. Jednak nie wiemy, jak będzie długa, a przede wszystkim – jak głęboka.
Z tej matni nie ma łatwego wyjścia. Tracą kredytobiorcy, których raty gwałtownie wzrosły (w niektórych przypadkach już ponaddwukrotnie w porównaniu z poprzednimi wakacjami) – dla nich stopy są za wysokie. Tracą oszczędzający, bo nawet najbardziej atrakcyjne lokaty są oprocentowane przynajmniej o połowę niżej niż aktualny wskaźnik inflacji – dla tej grupy stopy są wciąż zdecydowanie za niskie. Tracą wreszcie firmy, bo konsumenci zaczynają ograniczać wydatki w obliczu największej w tym wieku drożyzny – w tym przypadku to nie stopy są największym problemem.
Czytaj więcej: Czas zamrożenia. Wakacje kredytowe nie wystarczą
Drogie lato, trudna jesień
W tych warunkach trudno przewidzieć, jakie będą kolejne kroki Rady Polityki Pieniężnej po letniej przerwie. Dziś jako największe zagrożenie jawi się tzw. stagflacja – czyli stagnacja (a może nawet recesja, czyli spadek Produktu Krajowego Brutto) połączona z wciąż wysoką inflacją. Sygnały ze światowej gospodarki sugerują, że tylko kryzys gospodarczy może przynajmniej częściowo doprowadzić do spadku inflacji. Na przykład ropa w ostatnich dniach tanieje właśnie z powodu przewidywanej recesji w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie.
Mówiąc wprost: im gorzej dla gospodarki, tym większa szansa na koniec drożyzny. Jednak w Polsce sytuację dodatkowo komplikują słaby złoty, bliskość wojny i rząd, który zalewa rynek pieniędzmi, dodatkowo napędzając inflacyjną spiralę. Po drogim lecie nadejdzie trudna jesień.
Czytaj także: PiS rzuca kotwicę kredytobiorcom. Wszyscy zapłacimy za tę łaskawość