Microsoft – 10 tys. Google (Alphabet) – 12 tys. Amazon – 18 tys. To nie średnie czy choćby przykładowe pensje w tych firmach. To liczba osób, których zwolnienie technologiczni giganci ogłosili od początku roku. Kiedyś takie redukcje by szokowały, ale w ostatnich miesiącach media zaroiły się od podobnych informacji. Sektor jest w ciężkiej defensywie, dobrze ilustrowanej przez pikujące notowania giełdowe. Wartość wspomnianego Microsoftu spadła w ciągu roku o 17 proc., Alphabetu o 24 proc., Amazona 29 proc., a Mety – czyli spółki matki Facebooka, Instagrama i WhatsAppa – aż o połowę.
Ostatnie miesiące były dla sektora trudne nie tylko ze względu na niezwykle chaotyczne przejęcie Twittera przez Elona Muska. Do niedawna branża technologiczna – po raz kolejny w swojej historii – wydawała się mieć przed sobą perspektywy wiecznego wzrostu. Świat przecież staje się coraz bardziej cyfrowy, przesyłanych danych w ogromnym tempie przybywa, a liczba osób niekorzystających z sieci się kurczy. Skoro tak, to jedna czy druga firma może przegrać konkurencję, ale branża jako całość musi rosnąć. Co w takim razie się stało? W dużym skrócie: pandemia i wojna. Ta pierwsza się skończyła, ta druga zaczęła.
Czytaj też: Wszyscy giganci są w tarapatach
Ropa, benzyna, transport, big tech
Gdy wszyscy zamykaliśmy się w domach, popychani strachem i kolejnymi restrykcjami, dla platform, dostawców elektroniki i oprogramowania zaczynał się finansowy raj.