Dezinflacja – to słowo robi karierę, ale warto pamiętać, co się pod nim kryje. Dezinflacja nie jest wcale deflacją, czyli spadkiem cen. Dezinflacja oznacza po prostu tyle, że wciąż mamy do czynienia z inflacją (a zatem wzrostem cen), ale jest ona po prostu wolniejsza niż wcześniej. Mówiąc wprost: sytuacja konsumentów pozostaje zła, chociaż nieco się poprawia w porównaniu z poprzednimi miesiącami. Według dzisiejszego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego roczna inflacja wynosi teraz 16,2 proc., podczas gdy w lutym (po wygaśnięciu części tarcz) osiągnęła aż 18,4 proc. Wróciliśmy do poziomu inflacji z sierpnia ubiegłego roku.
Czytaj także: Ceny warzyw wystrzeliły w górę. „Płakać się chce jak po cebuli”
Podwyżki się nie skończyły, to tylko dezinflacja
Niestety, nie oznacza to wcale, że podwyżki się skończyły. Przeciwnie, w marcu ceny wzrosły w Polsce średnio aż o 1,1 proc. w porównaniu z lutym. Żywność zdrożała o kolejne 2,3 proc., nieco staniały za to nośniki energii i paliwa. W kolejnych miesiącach według ocen ekonomistów roczny wskaźnik inflacji ma powoli spadać, ale tylko dlatego, że po prostu ceny będą rosnąć wolniej niż w analogicznym okresie 2022 r. Takie to marne pocieszenie, chociaż dalsze scenariusze trudno przewidzieć. Bo przecież rząd i prezes NBP obiecują nam inflację na poziomie 6–7 proc. pod koniec roku. Tymczasem wielu ekspertów jest zdecydowanie mniejszymi optymistami. Wskazują na wciąż bardzo wysoką inflację bazową (pomijającą ceny żywności i energii), która w lutym sięgnęła aż 12 proc. To sygnał, że drożyzna dotyka całej gospodarki, mamy do czynienia ze spiralą płacowo-cenową, a walka z inflacją będzie bardzo trudna.
Czytaj także: Drożyzna odbiera apetyt. Stać nas na coraz mniej
Orlen połyka obniżki cen ropy i gazu
Najbardziej irytować może fakt, że dobre wiadomości napływające ze światowych rynków w ogóle nie przekładają się na sytuację zwykłych konsumentów. Np. ropa (wskaźnik Brent) kosztuje dzisiaj 78 dol. za baryłkę, podczas gdy dokładnie rok temu za taką samą ilość trzeba było zapłacić 104 dol. Mamy zatem do czynienia ze spadkiem o jedną trzecią. Podobne zmiany są w przypadku gazu. Na giełdzie holenderskiej (referencyjnej dla europejskiego rynku) jedna megawatogodzina kosztowała rok temu 58 euro, dzisiaj jej cena wynosi niespełna 44 euro. Jednak koncerny energetyczne nie spieszą się z obniżaniem swoich taryf. W Polsce mamy w tej chwili całkowity monopol ropno-gazowy, bo przy obu kluczowych dla gospodarki produktach jesteśmy skazani na Orlen. Moloch połknął Lotos i PGNiG, stając się energetycznym czempionem z różnymi tego fatalnymi konsekwencjami dla swoich klientów. Czyli nas wszystkich.
To będzie bardzo droga Wielkanoc
Także w sklepach spożywczych trudno odczuć ulgę, zwłaszcza przed Wielkanocą. To będą bardzo drogie święta, bo zarówno producenci żywności, jak i sieci handlowe wykorzystują okazję, żeby poprawić swoje marże i wykorzystać tańsze surowce, by przerzucić na klientów w pełni wzrost swoich kosztów. Można tylko pomarzyć o istotnych obniżkach cen cukru, oleju czy mleka, czyli produktów, które wyjątkowo szybko drożały w ostatnich latach. Dyskonty i supermarkety stosują zupełnie inną taktykę. Utrzymują bardzo wysokie ceny standardowe, za to łaskawie oferują więcej promocji, ale tylko w przypadku zakupu większych ilości towaru lub po spełnieniu innych warunków. Tymczasem bez ustabilizowania cen żywności, która odpowiada według GUS za prawie 30 proc. wszystkich wydatków gospodarstw domowych, nie ma co liczyć na odczuwalną dezinflację. Czyli na powrót do normalności, o której zaczynamy coraz bardziej zapominać. Rada Polityki Pieniężnej jako cel inflacyjny traktuje 2,5 proc. z dopuszczalnym odchyleniem o jeden punkt procentowy (chodzi zatem o przedział od 1,5 do 3,5 proc.). Ten górny pułap inflacja przebiła w kwietniu 2021 r. i potem było już tylko gorzej. Dzisiaj nawet trudno prognozować, kiedy wrócimy do tych widełek bezpieczeństwa dla gospodarki i dla naszych kieszeni. Optymiści mówią o 2025 r., pesymiści żadnych dat nie podają.
Czytaj także: Gospodarka silnie hamuje. Wkrótce będziemy szorować po dnie