Kulturowy próg otyłości nieustannie się obniża, a nietolerancja wobec tych, którzy nie mieszczą się w tej wyśrubowanej normie – rośnie. Coś, co wcześniej pozostawało w sferze prywatności, staje się elementem społecznej ingerencji, oceny i nacisku, wykraczającym już daleko poza ramy przyzwoitości i taktu – pisze w najnowszym numerze POLITYKI Elżbieta Turlej.
Otyłość zaczyna budzić wielkie emocje. Na których żerują telewizje. Zachwycone, gdy na antenie udawało się jakiegoś grubego doprowadzić do łez. Gruby – okropny, odrażający, godny politowania, a nawet pogardy, stał się Murzynem naszych czasów, a stosunek do jego wagi – niemalże współczesnym rasizmem. – I nie można tego tłumaczyć tylko troską o zdrowie, bo nie spotkałam się z taką nienawiścią do palaczy albo alkoholików – mówi pedagożka i edukatorka seksualna z Grupy Ponton Alina Synakiewicz, wciąż stykająca się z obsesją na temat własnej wagi u młodzieży.
Na tę masową obsesję nowy wspaniały świat proponował proste recepty. Koncerny farmaceutyczne coraz ostrzej promowały środki na chudnięcie, a media wzięły specjalistów od wagi na ekspertów. Gdy w 2007 r. dr Ewa Jarczewska-Gerc zbadała stosunek Polaków do swojej wagi, okazało się, że kobiety o statystycznie prawidłowej budowie były przekonane, że muszą schudnąć…
Cały artykuł w nowej POLITYCE – dostępnej od środy w kioskach, a już dziś w wydaniach na iPadzie i w Polityce Cyfrowej!