Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Kobiety na uczelniach: Nie chcemy być paprotkami

. . Eliott Reyna / Unsplash
Organizują warsztaty, powołują komisje, angażują studentów. Naukowczynie mają różne sposoby na walkę z uczelnianą dyskryminacją, wszystkie jednak przyznają: problem jest i to duży. A minister Gowin nie rzuci im koła ratunkowego.

Miejsce akcji: Sejm, sala im. Konstytucji 3 Maja. Wymowna lokalizacja. To tu dyskutowano na temat ustawy kwotowej (którą prawica kontestowała, podnosząc, że rzekomo łamie ona art. 33 ustawy zasadniczej... acz nikt nie zakwestionował jej później w Trybunale Konstytucyjnym). Niemal 10 lat później badaczki spotkały się w niej na konferencji „Dyskryminacja ze względu na płeć na uczelniach”.

Marszałek nie wyłącza mikrofonu

Na widowni akademiczki z całej Polski i raptem kilku polityków (Andrzej Rozenek, Joanna Senyszyn, Wanda Nowicka, Katarzyna Lubnauer). Konferencję otwiera Barbara Nowacka (Inicjatywa Polska), która jednak nie chce stanąć przed mikrofonem. – Mam wrażenie, że jak się wejdzie na mównicę, to zaraz przyjdzie marszałek i wyłączy mikrofon – dowcipkuje. To zresztą trafiony żart, bo w pewnym momencie nagłośnienie faktycznie siada, podobnie zresztą, jak ogrzewanie (w kuluarach panie żartują, że rząd chce zamrozić dyskusję o dyskryminacji). W dodatku gościnie mają problem, by się w ogóle na spotkanie dostać (lista uczestniczek nie dotarła w porę do straży marszałkowskiej).

Chwilę później robi się poważniej. Polityczka zarzuca, że choć premier mówi w exposé o potrzebie zrównania płac, nie da się uzyskać rzetelnych danych o nierównościach zarobków; wypomina też Mateuszowi Morawieckiemu, że w jego rządzie zasiadają tylko trzy ministry. Zdaniem Nowackiej jej tragicznie zmarła matka (organizatorem debaty jest Fundacja Izabeli Jarugi-Nowackiej) nie byłaby zadowolona z regresu, jaki zachodzi w Polsce.

Adam Bodnar zapewnia zza mównicy, że problem motywowanych płcią uprzedzeń traktuje kompleksowo.

Reklama