KATARZYNA CZARNECKA: – Informacja. Czym jest dziś?
KAMIL IZYDORCZAK: – Właśnie odzyskała swoje pierwotne znaczenie. Przez ostatnie lata służyła do budowania tożsamości, dostarczania poglądów, była rozrywką. Teraz nie skrollujemy już Facebooka tylko dla zabicia czasu, nie biegamy tak wiele po stronach internetowych w poszukiwaniu plotek o gwiazdach, mniej nas interesują polityczne przepychanki. Potrzebujemy informacji, by poznać skalę zagrożenia i wiedzieć, co zrobić, żeby być fizycznie bezpiecznym. Właściwie – by przetrwać. A co za tym idzie, traktujemy ją bardziej serio.
Czytaj też: Myć wszystkie produkty? Kupować kawę na wynos?
Na pewno? W mediach społecznościowych co rusz pojawiają się prześmiewcze memy, żartobliwe komentarze.
Jedno drugiego nie wyklucza, a wręcz jedno o drugim świadczy. Dla mojego pokolenia definiujący, jeśli chodzi o poczucie bezpieczeństwa, był atak na WTC w 2001 r. Wtedy także dowcipy pojawiły się bardzo szybko. Ludzie namiętnie przesyłali sobie np. filmik, w którym pewien amerykański komik występował z pacynką – szkieletem Ahmeda Terrorysty. Pojawiła się gra, w której trzeba było reagować na roztrzaskujące się samoloty. Były to żarty niestosowne, balansujące na pograniczu cyrku i makabry. I teraz także takie są, taki rodzaj humoru służy oswojeniu sytuacji, o której wiadomo, że jest bardzo poważna. Gdy już znajdziemy informacje, które mówią, co się dzieje, potrzebujemy rozluźnienia. Nie musi to oznaczać, że przestaliśmy traktować zagrożenie poważnie – może nawet wręcz przeciwnie.
Uważność jest kluczowa w dobie fake newsów?