Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Rzeczy nie z tej ziemi, czyli logika według ministra Czarnka

Przemysław Czarnek, zdjęcie z 2017 r. Przemysław Czarnek, zdjęcie z 2017 r. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Muszę wyznać, że jestem zadowolony ze swojego „emerytalnego” statusu, gdyż p. Czarnek i jego zespół mógłby, oświetlony światłem Ewangelii, po prostu wylać mnie z pracy.

Rzadko poruszam kwestie związane z nauką i środowiskiem akademickim, ale dzisiaj poczynię nieco uwag pro domo sua. Pan Czarnek bojowo wkroczył w szranki ministra edukacji i nauki: „Widzimy i słyszymy, że można organizować konferencje lewicowo-liberalne, lewackie; ale zdarza się, że władze uczelni nie zgadzają się – bo są jakieś protesty – na konferencje konserwatywne, pro-life, chrześcijańskie. Albo kiedy słyszymy o dwudziestu kilku postępowaniach dyscyplinarnych wobec tylko i wyłącznie profesorów, którzy wyrażają swój światopogląd konserwatywny czy chrześcijański. A więc mamy do czynienia z wolnością czy z absolutną dominacją światopoglądu lewicowo-liberalnego i zakazem głoszenia konserwatywnego? To z wolnością nie ma nic wspólnego”.

Czytaj też: Ten rząd nie istnieje już nawet teoretycznie

Marksizm według Czarnka

Pan Czarnek skonkretyzował swoje idee w taki sposób: „Ale przekazywanie ideologii genderowskiej w procesie nauczania młodzieży polskiej – to nie jest rzecz, która się mieści w ramach nauczania, również na uczelniach wyższych. Będziemy bronić uczelni przed tego rodzaju ideologizacją. (...) I to [naukowcy wywodzący się z komunistycznego systemu] jest wielki problem RP, który nawarstwił się w ciągu ostatnich dziesięcioleci przez coś, co nazywamy brakiem dekomunizacji na uczelniach wyższych. Nie tylko dekomunizacji programowej, ale także tej personalnej. (...) Będziemy zwracać oczywiście uwagę na wszystkie te elementy, które są (...) sprzeczne z polskim porządkiem prawnym.

Reklama