Społeczeństwo

Ustalenia „Polityki”. Ukraiński lekarz oskarżony o zabójstwo ma wyjść na wolność

Wielospecjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim Wielospecjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim Zbigniew Borek / Polityka
Andrii K., 27-letni rezydent szpitala w Gorzowie Wielkopolskim, aresztowany pod zarzutem zabójstwa, ma wyjść na wolność. Taką decyzję podjął prokurator krajowy.

Prokurator krajowy Dariusz Korneluk wydał polecenie uchylenia środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania zastosowanego wobec Andrija K. – poinformowała w środę 12 czerwca ok. godz. 14 Prokuratura Krajowa. To oznacza, że ukraiński rezydent lada dzień może opuścić mury Zakładu Karnego w Gorzowie [K. opuścił zakład karny 13 czerwca – przyp. red.]. Jego zatrzymanie, a następnie aresztowanie ujawniła „Polityka”.

Tragedia lekarza i medycyny

Przypomnijmy: w czwartek 11 kwietnia Andrija K. przymusowo doprowadzono do prokuratury, a dwa dni później aresztowano na trzy miesiące. Chodzi o zdarzenie z początku roku, kiedy odłączył 86-letniego pacjenta od aparatury podtrzymującej życie.

Wielospecjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim, w którym to się stało, powołał komisję do wyjaśnienia sprawy. Nie dopatrzyła się nawet błędu w sztuce medycznej, bo u 86-latka, któremu po zatorze tętnicy krezkowej górnej usunięto jelito cienkie, Andrij K. stwierdził zatrzymanie krążenia i zanik tętna na tętnicach obwodowych, brak reakcji źrenic na światło, brak odruchu tchawic. Pacjenta przy życiu podtrzymywała tylko aparatura, którą K. odłączył, unikając uporczywej terapii – uznała komisja, ale inny rezydent powiadomił prokuraturę o rzekomym zabójstwie.

Po naszej publikacji sprawą zajęły się inne media, a także m.in. lokalny i krajowy samorząd lekarski oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. Eksperci podkreślali, że w najgorszym razie może chodzić o błąd w sztuce medycznej, wskazywali na brak podstaw do tymczasowego aresztowania i postawienia zarzutu zabójstwa. Internetową petycję w obronie ukraińskiego rezydenta podpisało 2,2 tys. lekarzy (głównie anestezjologów) z całego kraju.

– Ta sprawa to tragedia zmarłego i jego bliskich, ale także młodego lekarza i całej polskiej medycyny, bo zarzut zabójstwa i areszt są tak dalece nieadekwatne, że mogą wywołać efekt mrożący – komentował dla „Polityki” prof. Radosław Owczuk z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Towarzystwo i konsultant krajowy wyrazili „głębokie zaniepokojenie” aresztowaniem, uznali też, że może to podkopać zaufanie do lekarzy i „spowodować nagminne stosowanie terapii daremnej”.

Błąd medyczny: nie ma lepszego przepisu

Po nagłośnieniu sprawy stanowisko stracił rzecznik prasowy gorzowskiej prokuratury (początkowo odmawiał nawet potwierdzenia, że doszło do aresztowania), śledztwo przeniesiono z prokuratury rejonowej do okręgowej, zmienił się także prokurator referent. Andrii K. nadal przebywa w areszcie, choć – jak wskazywaliśmy w naszych publikacjach – trudno się było doszukać przesłanek. Młody lekarz z Ukrainy od stycznia nie próbował mataczyć ani uciekać z Polski. Według najnowszych ustaleń „Polityki” był w tym czasie na urlopie na Teneryfie. – Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby nie wrócić do Polski – powiedziała reporterowi „Polityki” Anastazja, białoruska lekarka z gorzowskiego szpitala i narzeczona Andrija (czekają na zgodę polskiego sądu na ślub).

„Polityka” ustaliła też, że początkowo śledztwo było prowadzone na podstawie art. 160 par. 2 kodeksu karnego, który za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przewiduje od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności, o ile na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad taką osobą. Ten przepis prokuratorzy stosują najczęściej w sprawach lekarzy, bo w polskim prawie brakuje przepisu penalizującego wprost błąd medyczny.

Dopiero w trakcie śledztwa prokuratura zdecydowała o postawieniu zarzutu z art. 148 par. 1: „Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”. Najpewniej oparła się na zebranych w toku śledztwa dowodach z zeznań świadków: lekarki, która usypiała pacjenta do operacji, a także dwóch pielęgniarek, którym postawiła zarzut narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Prokuratura nie miała (i nadal nie ma) opinii biegłych, co wytknął w swojej decyzji Dariusz Korneluk.

„Trzeba uzupełnić materiał dowodowy”

Prokurator krajowy wskazał na „konieczność uzupełnienia materiału dowodowego poprzez uzyskanie kluczowego dowodu, tj. opinii biegłego lekarza, zespołu biegłych albo instytucji naukowej lub specjalistycznej w celu ustalenia, czy decyzje podejmowane przez Andrija K. wobec pacjenta były prawidłowe, a jeśli nie, to czy zostały podjęte na skutek błędu medycznego. Przeprowadzenie tego dowodu i jego szczegółowa analiza pozwoli na prawidłową ocenę prawno-karną zachowania Andrija K, a tym samym dokonanie prawidłowej subsumpcji przepisu prawa karnego. Prowadzi to do konkluzji, że stosowanie tymczasowego aresztowania wobec Andrija K. na tym etapie śledztwa należy uznać za niezasadne” – czytamy w oficjalnym komunikacie podpisanym przez prok. Annę Adamiak, rzeczniczkę prasową prokuratora generalnego.

Decyzja nakazująca uchylenie tymczasowego aresztowania wobec Andrija K. dotarła do gorzowskiej prokuratury w środę po 14. Jej rzeczniczka Mariola Wojciechowska-Grześkowiak powiedziała „Polityce”, że musi zostać doręczona prokuratorowi referentowi. Czy to oznacza, że aresztowany dziś albo jutro wyjdzie na wolność?

Prokurator referent musi się zapoznać z treścią decyzji. Jeżeli nie będzie się z nią zgadzał, może wystąpić o jej zmianę albo wyłączenie się ze sprawy, ale jaką decyzję podejmie, tego nie mogę przewidzieć – powiedziała prok. Wojciechowska-Grześkowiak tuż przed godz. 15.

Andrii K. spędził w Zakładzie Karnym w Gorzowie już dwa miesiące. Jego narzeczona powiedziała nam, że bardzo przeżywa oskarżenie, schudł ponad 10 kg. Poręczenie za niego złożył miejscowy senator Władysław Komarnicki, o uwolnienie Andrija K. walczył też zarząd gorzowskiego szpitala i wielu pracujących w nim medyków. Kompetentny, pracowity, szybko się rozwijający lekarz, a poza tym niezwykle koleżeński, sympatyczny i ciepły człowiek – mówili nam ci, którzy zetknęli się z Andrijem K. w gorzowskiej placówce.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną