Ukraiński lekarz wciąż z zarzutem zabójstwa i bez paszportu. „W areszcie nie kwitnie”
O sprawie lekarza, któremu gorzowska prokuratura postawiła zarzut zabójstwa, bo 9 stycznia odłączył od aparatury podtrzymującej życie 86-letniego pacjenta, pisaliśmy wielokrotnie. Według szpitalnej komisji i wojewódzkiego konsultanta w dziedzinie anestezjologii nie popełnił błędu w sztuce medycznej. Jednak na skutek śledztwa wszczętego po zawiadomieniu innego rezydenta Andrii Kadukha został w kwietniu aresztowany. Gdy „Polityka” to ujawniła, za lekarzem wstawił się lokalny i krajowy samorząd lekarski, rzecznicy praw lekarza i praw obywatelskich. W internecie w jego obronie zebrano 2,2 tys. podpisów lekarzy.
Na polecenie prokuratora krajowego Dariusza Korneluka w czerwcu Kadukha wyszedł na wolność, ale do dziś ciąży na nim zarzut zabójstwa. Podkreślmy: taki zarzut gorzowska prokuratura postawiła, nie dysponując opinią biegłych. I do dziś jej nie zamówiła, co krytykuje środowisko medyczne i czemu w nieoficjalnych rozmowach dziwią się nawet prokuratorzy.
„Nie ma podstaw do nerwowych ruchów”
Brak opinii biegłych wytknął gorzowskiej prokuraturze Korneluk – powołał się przy tym na „pogłębioną analizę akt sprawy” przeprowadzoną w Departamencie Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej. „Ocena ta wskazuje na konieczność uzupełnienia materiału dowodowego poprzez uzyskanie kluczowego dowodu, tj. opinii biegłego lekarza, zespołu biegłych albo instytucji naukowej lub specjalistycznej w celu ustalenia, czy decyzje podejmowane przez Andriia K.