Mija rok, od kiedy wykonywanie prac domowych zależy od woli ucznia oraz jego rodziców. 1 kwietnia 2024 ministra edukacji wydała w tej kwestii zaskakujące rozporządzenie, nauczyciele nie mieli nic do gadania. Przywilej decydowania bez ponoszenia konsekwencji „odrobić czy nie odrobić” dotyczy jednak tylko klas IV–VIII szkoły podstawowej (edukacja początkowa w ogóle objęta jest zakazem obciążania dzieci zadaniami domowymi). Jeśli uczeń odrobi, otrzyma jedynie informację zwrotną, czyli komentarz, co jest dobrze, a co wymaga dalszych starań. Ocen za pracę domową w podstawówkach nie ma. Po staremu można zadawać do domu i oceniać na stopień w szkołach ponadpodstawowych. W oczach nastolatków nie wygląda to dobrze.
Praca domowa: walka o ważny przywilej
Młodzież ma wysokie poczucie sprawiedliwości. Chce być traktowana równo. Oddanie władzy nad pracami domowymi w ręce 10–15-latków Barbara Nowacka motywowała chęcią wdrożenia uczniów do samodzielności w procesie uczenia się. Nauczyciele mieli motywować wychowanków do przejęcia odpowiedzialności za swoją naukę bez obarczania ich koniecznością wykonywania zadań w domu. Nauka po lekcjach miała wynikać z własnych chęci, ewentualnie aspiracji rodziców, a nie z przymusu. Ministra zobowiązała nauczycieli, aby w uczniach szkół podstawowych widzieli ludzi dojrzałych, którzy sami wiedzą, co jest dla nich dobre.
Młodzież licealna przyjęła zarówno treść rozporządzenia, jak i pojawiające się w mediach uzasadnienia ze zdumieniem. Jeśli ktokolwiek powinien mieć prawo do samodzielnego podejmowania decyzji, czy uczyć się w domu, czy nie, to przede wszystkim uczniowie szkół ponadpodstawowych.