Rzecznik Praw Uczniowskich. Jak dobrymi intencjami wybrukować szkolne piekiełko
Już niedługo, bo od 1 września, w szkolnej rzeczywistości pojawią się rzecznicy praw ucznia i będzie ich wielu – rzecznik krajowy oraz rzecznicy poszczególnych województw. Będą powoływani także w gminach i powiatach (choć tu nieobowiązkowo). Środowiska edukacyjne, zwłaszcza wywodzące się z ruchów uczniowskich, od dawna zgłaszają konieczność utworzenia takiego instytucjonalnego parasola ochronnego. Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza teraz odpowiedzieć na tę potrzebę.
Niech będzie inaczej
Zwolennicy nowelizacji prawa oświatowego twierdzą, że to przełomowy krok w kierunku ochrony praw dzieci. Padają argumenty o konieczności wzmocnienia uczniów jako stojących najniżej w szkolnej strukturze, utworzenia niezależnego organu, który będzie szybko reagować na nadużycia i stał zawsze po stronie młodzieży. Powołanie rzeczników to poza tym rozwiązanie nieskomplikowane i wykonalne (o ile będzie za nie wypłacany dodatek).
Projekt zakłada utworzenie urzędu Krajowego Rzecznika Praw Uczniowskich – powoływanego przez ministra edukacji, ale niezależnego od ministerstwa. Już samo to stwarza ryzyko uwikłania politycznego. W praktyce nie będzie miał możliwości w pełni autonomicznego działania. Będzie jednoosobowym organem konstytucyjnym, działającym kadencyjnie (wybierany na cztery lata). Otrzyma zadanie wyłonienia rzeczników wojewódzkich (działających przy kuratorach oświaty; tę funkcję będą pełnić pracownicy kuratoriów), jednak wybrany przez ministra, symbolicznie mu podległy, będzie działał w granicach wyznaczonych przez realia polityczne i zgodnie z nimi nadzorował sieć wojewódzkich rzeczników.