Jedzenie przed śmiercią to coś więcej niż tylko kalorie. Jakie są ostatnie smaki umierających?
Zamknijcie oczy i przypomnijcie sobie ostatni naprawdę dobry posiłek – zachęca Karolina Gorzkiewicz, kierownik działu żywienia w Puckim Hospicjum, dietetyczka z ponad 20-letnim doświadczeniem. Wystarczy chwila, by przypomnieć sobie smaki dzieciństwa, zapach domowego ciasta albo aromat porannej kawy z kimś ważnym. Dla wielu podopiecznych hospicjum te wspomnienia są wciąż żywe i każdego dnia stają się częścią opieki.
Codzienność, która ma smak
W Puckim Hospicjum jedzenia nie traktuje się jak medycznego obowiązku. To nie tylko konieczność fizjologiczna. To chwila autonomii, przyjemności. I wolności. Posiłek może być okazją do rozmowy, do powrotu do dawnych rytuałów, chwilą zapomnienia o chorobie.
– Jedzenie to część relacji. Kiedy pytamy pacjenta, na co ma dziś ochotę, dajemy mu wybór. A to często jedna z niewielu sytuacji, w której może jeszcze o sobie decydować – wyjaśnia specjalistka.
W Puckim Hospicjum posiłki serwowane są z wózka cateringowego – nazywanego bufetem szwedzkim. Choć kuchnia przygotowuje konkretne dania, chorzy mają możliwość wyboru – mogą dobierać składniki, potrawy, poprosić o coś innego, wskazać ulubiony smak. Często pacjent jada dość monotematycznie zjadając swoją ulubioną pastę np. z jaj czy twarogu, aby kolejnego dnia zaskoczyć chęcią na kiełbaski śląskie na gorąco.
Kuchnia, która rozumie więcej
To możliwe dzięki pracy zespołu kucharek i kucharzy, dla których gotowanie to nie tylko rzemiosło, ale także empatyczna uważność. Dietetyczka tworzy jadłospisy, ale też na bieżąco reaguje na potrzeby podopiecznych. Nie chodzi o realizowanie sztywnych dietetycznych zaleceń, lecz o zrozumienie tego, co naprawdę ma znaczenie.
– W hospicjum pacjent może chcieć zjeść tylko łyżkę zupy. I to będzie cały posiłek – ale zjedzony z przyjemnością, w spokoju, bez przymusu. Bywa również, że pacjent boi się jeść, wspominając pobyty na oddziałach szpitalnych, gdzie nie ma możliwości wyboru, spośród różnorodnych smaków, a u nas może spróbować, zdegustować, powąchać usmażonego „babcinego” kotleta schabowego czy śledzia po kaszubsku. Może choć na chwilę przypomnieć sobie smak młodości, lata, wakacji u babci – mówi Karolina Gorzkiewicz.
Zespół wie, że jedzenie w tym czasie nie może być źródłem napięcia. Dlatego nikt nie zmusza i nie ocenia. Za to wspiera w dokonywaniu żywieniowych wyborów.
A jeśli chory już nie chce jeść?
To pytanie często pada z ust bliskich. Czy pozwolić na odmowę spożywania posiłku? Czy walczyć o każdy kęs? Jak mówi dietetyczka, to jeden z najtrudniejszych momentów – ale też taki, w którym największą wartością staje się akceptacja.
– Jeśli pacjent przestaje jeść, chowając jedzenie w policzek czy wcierając je w pościel, to sygnał, że trzeba przestać. To nie brak woli, to fizjologia. Dieta kuchenna, jest najbardziej naturalna, ale istnieją sposoby żywienia medycznego. Akceptacja, że nasz chory nie może i nie chce już jeść nie oznacza śmierci głodowej. Najważniejszym w tym jest pacjent, jego wola i spokój bliskich – tłumaczy.
Rodzinom potrzeba wsparcia i zrozumienia. Dlatego personel Puckiego Hospicjum towarzyszy również im – pokazując, że jedzenie nie może być terapią uporczywą.
W końcowej fazie choroby inne rzeczy stają się ważniejsze niż kalorie.
Smak marzeń
Ale jeśli pojawia się chęć, zachcianka – zespół robi wszystko, by ją spełnić. Krewetki? Kurczak z rożna? Jajecznica, taka jak u babci? Niektóre potrawy przygotowywane są na specjalne życzenie – jakby miały być smakiem pożegnania z życiem. Pomagają w tym również darczyńcy i lokalni restauratorzy, którzy regularnie dzielą się swoimi specjałami. To dzięki nim możliwe są małe, wielkie cuda.
– Jedzenie to przyjemność. A jeśli człowiek może jej doświadczyć nawet w hospicjum, to znaczy, że jakość życia naprawdę się liczy – podkreśla Pani Karolina, kierownik działu żywienia.
Nie chodzi o sałatkę z jarmużu
Dieta w Puckim Hospicjum nie jest rygorystyczna. To nie miejsce na dietetyczne mody. Jeśli chory nie toleruje błonnika – dostanie inne pieczywo. Jeśli potrzebuje diety łatwostrawnej – zostanie mu ona zaproponowana, ale nie narzucona. Chodzi o to, by zrozumieć, czego organizm potrzebuje – i co przynosi radość.
– Czasem usłyszymy: proszę dać mi spokój z tą zdrową dietą. I wtedy się wycofujemy. Bo w tej ostatniej drodze nie chodzi o kontrolę, ale o komfort – podkreśla specjalistka.
Wspierając chorych i ich bliskich w procesie chorowania, zespół Puckiego Hospicjum stworzył materiały edukacyjne. Portal BliskoChorego.pl to baza wiedzy i narzędzi wspierających opiekunów. Znajdują się na nim konkretne wskazówki: np. Jak karmić chorego leżącego? lub Co jeść w trakcie chemioterapii.
Na portalu zostały zamieszczone również przykładowe diety dopasowane do sytuacji chorego oraz schorzenia. Można również bezpłatnie pobrać dzienniczek żywieniowy chorego – narzędzie, które jest pomocne w monitorowaniu ilości spożytych posiłków oraz napojów przez chorego.
Portal www.bliskochorego.pl to możliwość pomocy również poza mury placówki.
O jakie smaki proszą ludzie na koniec życia?
Czasem to tylko jedno jabłko. Garść truskawek. Łyżeczka zupy, której smak towarzyszył podopiecznemu od dzieciństwa. Albo deser z bitą śmietaną – jedzony powoli, w słoneczne popołudnie w ogrodzie.
Dla wielu osób to ostatnie smaki. Jeśli są podane z czułością, troską i spokojem – zostają nie tylko na języku. Zostają w sercu.
W Puckim Hospicjum jedzenie nie jest obowiązkiem. Jest relacją. To pytanie: „Na co ma Pan dziś ochotę?” zamiast „Niech Pan zje, bo tak trzeba”. To wybór – a wybór to wolność. Bo przecież wszyscy chcemy czuć, że wciąż możemy decydować. Nawet – a może zwłaszcza – na końcu drogi.