Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Piesiewicz w narożniku, ale Nitras strzela na ślepo

Prezes PKOl Radosław Piesiewicz Prezes PKOl Radosław Piesiewicz Michal Chwieduk / Newspix.pl
Radosław Piesiewicz póki co obronił się w fotelu prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. W związku z tym powinien wysłać kwiaty ministrowi sportu Sławomirowi Nitrasowi.

Odkąd słaby wynik polskiej reprezentacji na paryskich igrzyskach olimpijskich sprowokował burzę na temat przejrzystości działania obecnej grupy trzymającej władzę w PKOl, minister Nitras zapowiada wszem wobec zrobienie porządków w sporcie. Robi to w stylu szeryfa, ale strzela na oślep. Głównie do działaczy, mówiąc, że zamiast o sportowe podwórko dbają o własne interesy. Twierdzi, że zawodnicy świetnie sobie radzą bez związków, i już ogłosił program bezpośredniego finansowania klubów, z pominięciem właśnie związków, gdyż „ich monopol zawiódł”, oraz „że skończyła się zabawa na koszt polskiego podatnika”.

Czytaj też: Prezes Piesiewicz i prowizje. Czy to jest w porządku?

Działacze w narożniku Piesiewicza

Nad trafnością tej diagnozy można dyskutować, ale dawanie do zrozumienia czy wręcz wprost wypowiadanie się na temat małostkowości, niekompetencji oraz uprawianym przez działaczy sabotażu, jeśli chodzi o szkolenie, nie przysparza ministrowi zwolenników. Przeciwnie – zagania ich do narożnika Piesiewicza, który jawi się na tle Nitrasa jako obrońca wielkiej olimpijskiej rodziny.

Działaczom można zarzucić poważne deficyty, jeśli chodzi o fair play, etykę, umiejętności retoryczne oraz zdolność analitycznego myślenia, ale jednego na pewno im nie zbywa: poczucia godności. Gdy słyszą, że do niczego się nie nadają i są do zmiany, będą nosić te zniewagi do końca życia.

Ta narracja – wróg jest w ministerstwie, trzeba zwierać szeregi wokół pana prezesa – przebijała się również na wczorajszym spotkaniu w PKOl, które w zamierzeniu miało być pierwszym krokiem do ujawnienia kulisów funkcjonowania stowarzyszenia pod obecną władzą.

Reklama