Sojuszowi udało się uniknąć w Londynie poważnego kryzysu. Gdyby tureckie weto wobec aktualizacji planów obronnych dla Polski i krajów bałtyckich nie zostało przełamane, żadne deklaracje i uśmiechy nie stłumiłyby wrażenia porażki. Jednak w czasie spóźnionej o godzinę konferencji po spotkaniu przywódców sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg mógł z dumą ogłosić, że zaktualizowane plany obronne zatwierdzono bez sprzeciwu. Dopytywany odmówił wyjaśnienia, czy i co Turcja otrzymała w zamian i jak toczyła się wewnętrzna dyskusja w Radzie Północnoatlantyckiej. Uznał, że jeśli przywódcy państw zechcą o tym sami mówić, to powiedzą. W każdym razie końcowa deklaracja ze spotkania, formalnie nienazywanego szczytem, nie zawiera żadnej wzmianki o rzekomym tureckim żądaniu uznania kurdyjskiego ugrupowania YPG za organizację terrorystyczną. Dokument odnosi się do terroryzmu jako „trwałego zagrożenia dla nas wszystkich” i podkreśla zaangażowanie na rzecz walki z nim, ale żadnych ugrupowań z nazwy nie wymienia.
Czytaj także: Jakie będą dwie nasze następne dekady w NATO
Stoltenberg powstrzymuje turecki rokosz Erdoğana
Jeśli do przełamania tureckiego oporu przyczyniły się bilateralne i wielostronne spotkania w kuluarach, to główne zasługi można przypisać Trumpowi i prezydentom z Europy Wschodniej, w tym Andrzejowi Dudzie. Duda jeszcze przed szczytem, w poniedziałek wieczorem, dzwonił do Erdoğana, później zabiegał o spotkanie w szerszym gronie, co udało się w środę.