W piątek 17 kwietnia europosłowie w głosowaniu mailowym przyjęli rezolucję o działaniach w walce z pandemią (395 za, 171 przeciw, 128 się wstrzymało). Tekst, który firmowały cztery kluczowe frakcje – centroprawica, centrolewica, liberałowie i zieloni – bardzo kategorycznie odnosi się do decyzji władz Polski i Węgier podejmowanych w czasie zarazy.
Czytaj też: Czego nie rozumie Morawiecki, czyli korepetycje z budżetu UE
PiS się nie wybronił
„Parlament Europejski uznaje za całkowicie niezgodne z wartościami europejskimi (...) działania podjęte przez polski rząd, a mianowicie zmianę ordynacji wyborczej wbrew orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego i przepisom przewidzianym w ustawie, by w czasie pandemii przeprowadzić wybory prezydenckie, co może zagrozić życiu polskich obywateli i podważyć koncepcję wolnych, równych, bezpośrednich i tajnych wyborów, o których mowa w Konstytucji RP” – głosi rezolucja. Odrzuca ponadto węgierską „demokrację dekretową” Viktora Orbana, czyli „przedłużenie stanu wyjątkowego na czas nieokreślony, upoważnienie rządu do bezterminowego sprawowania władzy w drodze dekretów, a także osłabienie nadzoru parlamentu”.
Europosłowie PiS do wtorku uczestniczyli w pracach nad wspólnym projektem rezolucji (duża część dotyczy działań finansowych i sanitarnych), a nawet nad zapisami o praworządności. Zrejterowali, gdy pojawiły się bezpośrednie odniesienia do Polski. „Trudno wytłumaczyć, jak w rezolucji dotyczącej zwalczania skutków Covid-19 znalazły się zapisy dotyczące praworządności i sytuacji w Polsce w kwestii wyborów.