Unijni przywódcy w nocy z czwartku na piątek nakłonili Cypr do odblokowania decyzji o restrykcjach (zamrożony majątek i zakaz wjazdu na teren wspólnoty) wobec 40 Białorusinów odpowiedzialnych za fałszowanie sierpniowych wyborów prezydenckich i późniejsze represje. Najwyższy rangą na tej czarnej liście jest szef MSW Juryj Karajeu.
Na szczycie nie dyskutowano o dodaniu do tej listy Aleksandra Łukaszenki. Ale temat może wrócić szybko, w najbliższych kilkunastu dniach, mimo taktycznych podziałów w sprawie przywódcy, który zgodnie z apelami UE miałby być stroną wewnątrzbiałoruskiego dialogu pod patronem OBWE. On sam odrzuca tę mediację, która zdaniem wspólnoty powinna prowadzić do nowych i uczciwych wyborów.
Czytaj też: Łukaszenka wraca do bicia. Nowy etap rewolucji
Między Mińskiem a Ankarą
Zatwierdzona dziś czarna lista była gotowa od paru tygodni, ale blokował ją właśnie Cypr, zastrzegając, że ogólnie nie jest przeciw. Uzależniał jednak swoje „tak” od ostrych decyzji (najlepiej sankcji) wobec Turcji za naruszanie morskich granic jego strefy ekonomicznej. Spór zaognił się teraz z powodu złóż gazu, ale ruchy tureckich okrętów wojennych i statków poszukiwawczych od lat rozpalały konflikty graniczne – także z Grecją. Szkopuł w tym, że ewentualne decyzje wobec Turcji byłyby znacznie bardziej kontrowersyjne od tych w sprawie białoruskich dygnitarzy. Prezydent Francji Emmanuel Macron, który w sierpniu wysłał w Morze Egejskie francuskie okręty, by demonstracyjnie wesprzeć Greków i Cypryjczyków, forsował twardą linię wobec Ankary.