We wtorek w Brukseli prezydent USA Joe Biden, szef Rady Europejskiej Charles Michel i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen odbyli pierwszy od siedmiu lat oficjalny szczyt UE–USA. Największym doraźnym osiągnięciem jest zgoda w sprawie pięcioletniego rozejmu w liczącym 17 lat konflikcie o europejskie i amerykańskie subsydia dla Airbusa i Boeniga. Ten spór doprowadził w 2019 r. do nałożenia wzajemnych ceł karnych, za których sprawą biznes po obu stronach musiał do dziś zapłacić ponad 3 mld euro.
USA i UE zawiesiły te dodatkowe haracze graniczne już w marcu tego roku, a na szczycie postanowiono, że w ciągu pięciu lat – już bez sięgania po cła – dojdzie do wypracowania ostatecznego kompromisu w sprawie Boenig/Airbus. Dużą zachętą do ugody było rosnące ryzyko coraz sprawniejszej konkurencji Chin także w przemyśle lotniczym.
Podkast: Z czym Joe Biden przyleciał do Europy?
USA, UE i chiński problem
Biden mocno naciska na Zachód – na szczytach G7, NATO oraz UE–USA – by skupił się na strategicznych wyzwaniach ze strony Pekinu. Ale wielu Europejczyków, w tym Niemcy, Francuzi czy unijne instytucje, ma opory wobec całkowicie czarno-białego wpisania Europy w starcie „świata demokracji” i „świata autorytaryzmów”, jak Waszyngton ujmuje teraz całościowo rywalizację dowodzonego przez siebie bloku z Chinami.