Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kim chudnie, covidu nie ma. Co się dzieje w Korei Północnej?

Kim Dzong Un w otoczeniu wojskowych, 24 lipca 2021 r. Kim Dzong Un w otoczeniu wojskowych, 24 lipca 2021 r. KCNA via KNS / AP / EAST NEWS
Przez poprzednie wielkie kryzysy obywatele przeszli, nisko schylając karki. Czy tak będzie także tym razem?

Znów działa tzw. gorąca linia między dwoma państwami koreańskimi. Korea Płn. jednostronnie zawiesiła połączenie ponad rok temu, wysadzając przy okazji biuro łącznikowe na granicy i śląc w stronę Południa oraz jego sojuszników, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, serię gróźb, w tym te o wysłaniu wojska do nadgranicznej strefy zdemilitaryzowanej. Wojny z tego nie było i zgodnie z rytmem stosunków międzykoreańskich nastrój na Północy się zmienił, po schłodzeniu relacji przyszedł czas na niezbyt gwałtowne ocieplenie. Wiadomo, że od kwietnia przywódcy obu krajów – Kim Dzong Un i Moon Jae-in wymieniali listy, a pierwsze połączenie gorącej linii trwało trzy minuty, teraz rozmowy przedstawicieli stron mają toczyć się codziennie.

W zmianie nastroju pomogły zabiegi prezydenta Moona, z zawodu prawnika specjalizującego się w prawach człowieka, który cierpliwie i szczerze namawia reżim zza 38. równoleżnika do większej otwartości. Zmiana stała się możliwa, bo Stany, naciskające na Północ, by porzuciła zbrojenia nuklearne i rakietowe, mają nowy rząd, a prezydent Joe Biden zapowiada bardziej wyważoną politykę niż Donald Trump, który najpierw próbował z Kimem coś wynegocjować, a gdy to się nie udało, straszył, że satrapa z Pjongjangu pożałuje.

Gospodarka się kurczy, covidu nie ma

Niemal na pewno obecna zmiana linii Kima to rezultat sytuacji wewnętrznej na Północy. Tak twierdzą czołowi eksperci od spraw północnokoreańskich, posiłkują się przy tym danymi podawanymi przez instytucje z Południa monitorujące kondycję społeczeństwa, gospodarki, armii itd. Bank centralny z Seulu opublikował właśnie raport o wzroście gospodarczym w państwie Kimów. Stwierdza, że w 2020 r. gospodarka (o wielkości gospodarki województwa łódzkiego i stanowiąca niecałe 2 proc. gospodarki Południa) skurczyła się o ponad 4 proc., to najwięcej w XXI w. Inni ekonomiści twierdzą wręcz, że w ostatnich kilku latach gospodarka zmniejszyła się o jedną piątą. Decydujące były dwa czynniki – sankcje ONZ wprowadzone w związku z programem zbrojeń i kryzys pandemiczny.

Oficjalnie na Północy nie stwierdzono żadnego przypadku covidu, mimo prowadzonych testów. Nie ma co w to wierzyć. Wprowadzono szereg ograniczeń, w tym nakazy kwarantanny i zakaz wjazdu do stołecznego Pjongjangu. W ostatnich tygodniach sam Kim mówił, że spóźniona reakcja na pandemię dołożyła się do kryzysu i występują braki żywności. Północ niby kieruje się strategią samowystarczalności, ale nie umie o własnych siłach się wyżywić, potrzebuje wsparcia z zewnątrz, przede wszystkim z Chin. Teraz granica z nimi jest jednak zamknięta, od dwóch lat zabroniony jest wywóz z kraju wielu ważnych towarów eksportowych, znacząco zmniejszyła się grupa robotników pracujących za granicą i zarabiających – wbrew sankcjom – za granicą.

Czytaj też: Kim jest Ivanka z Pjongczangu, siostra Kim Dzong Una?

Meble za żywność

W takich warunkach wystarczy okres gorszej pogody – jak np. zeszłoroczne tajfuny – by kraj stanął u progu kryzysu. Według banku centralnego z Seulu – największego od fali głodu z początku lat 90., kiedy zmarły co najmniej 3 mln osób. Z nielicznych informacji wyciekających z odciętej od świata Północy wynika, że obywatele sprzedają meble i wyposażenie mieszkań, by kupić żywność. Miała także wzrosnąć liczba bezdomnych widocznych na ulicach.

Coś o skali trudności może powiedzieć los żony północnokoreańskiego konsula we Władywostoku, która zmarła na covid. Konsulat nie miał dość funduszy, by w ramach komercyjnej oferty szczepień zabezpieczyć cały personel kilkuosobowego zespołu placówki. We Władywostoku pełen cykl szczepień dla jednej osoby to koszt rzędu nieco ponad 700 zł.

Czytaj także: Azjatyckie sposoby na wirusa, czyli jak to się robi na Tajwanie

Coraz chudszy Kim

W czerwcu zwrócono także uwagę, że Kim, który przez kilka poprzednich tygodni nie udzielał się publicznie, znacząco schudł. Wcześniej prawdopodobnie tył celowo, chciał upodobnić się do dziadka, założyciela dynastii i komunistycznego państwa Kim Ir Sena. Upodabnianie się szło mu znakomicie. W szwajcarskiej szkole średniej lubił grać w koszykówkę, a jako trzydziestolatek nabrał kształtu ciężko człapiącej kulki. Wiosną 2018 r. spotkał się z Moonem na granicy i krótki spacer z mężczyzną starszym od siebie o ponad 30 lat przypłacił zadyszką, dla znacznie szczuplejszego Moona to nie był żaden wysiłek. Na podstawie analizy zdjęć policzono, że przez dekadę rządów Kim tył w tempie 5 kg rocznie. Ważąc 140 kg (przy wzroście 170 cm), osiągnął masę mniej więcej dwóch przeciętnych obywateli swojej satrapii. I choć jego poddani niedojadają, a miliony wręcz walczą o przetrwanie, to podobno lubią, gdy przywódca jest pulchny.

Zgubienie pewnej liczby kilogramów – Kim zaczął odzyskiwać rysy twarzy – ma być sygnałem, tym razem wysłanym do społeczeństwa zmagającymi się z trudnościami, że przywódca też dzieli jego trudy. Społeczeństwo na pewno zauważyło zmianę gabarytów przywódcy, więc propaganda spróbowała przekuć rzecz w sukces, serwowała m.in. świadectwa płaczących obywateli, wzruszonych wysiłkiem podejmowanym przez Kim Dzong Una.

Czytaj też: Co nowe zdjęcie Kim Dzong Una mówi o Korei Północnej?

Korea nie taka samowystarczalna

U progu swoich rządów obiecywał, że 25 mln Koreańczyków z Północy, którym reżim każe uznawać się za najszczęśliwszych ludzi na świecie, nie będzie już musiało zaciskać pasa. Jednak jego recepty gospodarcze nie działają. Nie pozwala, tak jak dziadek i ojciec, wziąć Korei Płn. udziału w wielkiej wschodnioazjatyckiej prosperity. Powód jest prosty: wprowadzenie elementów np. kapitalizmu do zarządzania i większe otwarcie kraju mogłoby uruchomić procesy, które wysadzą Kimów i ich otoczenie z siodła. Z tej perspektywy lepiej utrzymywać skansen. Tyle że program samowystarczalności okazuje się niezmiennie klapą, z czego Kim świetnie zdaje sobie sprawę. Przyznał to choćby podczas parady wojskowej zeszłej jesieni i zdawał się mieć wtedy łzy w oczach.

Nic dziwnego, że eksperci próbują ocenić, jak na los Kima wpłynie jeszcze większa izolacja kraju niż zazwyczaj i kiepska sytuacja gospodarcza oraz – wykluczyć ich nie można – ewentualnie poważne kłopoty ze zdrowiem przywódcy. Przez poprzednie wielkie kryzysy obywatele przeszli, nisko niosąc karki. Jednak nawet Korea Płn. się zmienia, jej mieszkańcy wiedzą, jak wygląda życie w Chinach, Japonii i na Południu, oglądają choćby południowokoreańskie seriale. Zmieniły się im aspiracje, zmniejszyć się też może gotowość do ponoszenia niezawinionych przez siebie wyrzeczeń.

Czytaj także: Zniknął przywódca Korei Północnej. Mnożą się teorie

Telefon do przyjaciela

Do rewolucji jest daleko, jednak każdy przywódca pokroju Kima ogląda się na boki, bo największe zagrożenie czai się często w najbliższym otoczeniu, a kryzys może zmobilizować niechętnych Kimowi do głębokiej korekty. Satrapowie starają się unikać ciężkich kryzysów, bo stawiają one w złym świetle, obniżają morale poddanych reżimu i podważają ich legitymację do władzy.

Dotąd Kim odrzucał wszelkie oferty zagranicznej pomocy humanitarnej. Po ponownym uruchomieniu gorącej linii z Południem będzie do kogo zadzwonić, jeśli znajdzie się w pilnej potrzebie.

Czytaj także: Chińscy turyści szturmują Koreę

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną