Czy Unia zapłaci za mur i naciśnie na Moskwę?
Kryzys na polskiej granicy. Czy Unia zapłaci za mur i naciśnie na Moskwę?
Polska niemal od początku kryzysu na granicy promowała w Unii nowe sankcje na Aleksandra Łukaszenkę i taktykę przymykania oka na wymogi humanitarne. Ze sporym powodzeniem.
Kryzys na granicy. UE musi zadbać o własny interes
Unia Europejska szykuje się do rychłego zatwierdzenia piątego pakietu restrykcji wobec Białorusi za migracyjny „atak hybrydowy” (poprzednie sankcje wiązały się z prześladowaniami politycznymi), nad którym unijni dyplomaci i eksperci pracują od września pod mocną presją Polski i Litwy.
Sprawę przesilenia na granicy Polacy i Litwini wręcz do znudzenia podnosili na stosownych forach eksperckich i politycznych od końca sierpnia, ale jeszcze we wrześniu narzekali na zbytnią opieszałość Brukseli w pracach nad nowymi sankcjami. Ale im gorzej działo się na granicy, tym bardziej rosło zaniepokojenie w UE. Swoistym przełomem był październikowy szczyt (z kilkunastodniowymi przygotowaniami dyplomatów do tego zjazdu w Brukseli). Choć polskie relacje zdominowała debata o orzeczeniu Trybunału Julii Przyłębskiej, to bardzo dużo dyskutowano właśnie o Łukaszence.
Choć atmosfera wokół Warszawy bywa mocno zatruwana sporami o praworządność, a w przypadku granicy także oporem wobec Fronteksu (o czym później), to teraz nie ma to przesadnego znaczenia. Uszczelnianie wschodniej granicy zewnętrznej UE (i NATO) jest pod względem migracyjnym de facto uszczelnianiem granicy Niemiec, Francji, Beneluksu, dokąd zmierzają migranci zwożeni przez reżim Łukaszenki.