Spór dotyczy Krajowego Planu Odbudowy (KPO), który ma być podstawą naszych wydatków z postpandemicznego funduszu UE, czyli 23,9 mld euro dotacji oraz 12,1 mld euro tanich pożyczek (o pozostałe 22 mld pożyczek rząd może poprosić do 2023). Komisja Europejska latem 2021 zamroziła bardzo już bliskie sfinalizowania uzgodnienia z rządem Mateusza Morawieckiego, gdy okazało się, że Polska nie zamierza wdrażać decyzji TSUE w sprawie sądownictwa. Ten praworządnościowy impas trwa do dziś.
Rok 2022: wielkie wyzwania Europy. Czy głos Polski będzie się liczył?
Czego nie wie (albo nie chce wiedzieć) Adam Bielan
Adam Bielan, szef bliskiej PiS Partii Republikańskiej, straszył w tym tygodniu, że władze Polski „będą musiały podjąć jakąś decyzję, ewentualnie nawet o wycofaniu się z europejskiego planu odbudowy”. „Sytuacja, w której nie będziemy mogli korzystać ze środków, a jednocześnie je żyrujemy, jest oczywiście nie do zaakceptowania” – powiedział.
Szkopuł w tym, że rząd Morawieckiego (w 2020 r.) oraz parlament (w 2021 r.) w zasadzie zaakceptował sytuację, o której mówi Bielan, tj. podjął decyzje, na których pod względem prawnym bardzo solidnie zasadza się obecna sytuacja z KPO. Otóż: unijny budżet oraz Fundusz Odbudowy (jego kluczową częścią są pieniądze na KPO każdego z 27 krajów) opierają się na „Decyzji o zasobach własnych” (tzw. ORD). W przypadku zwykłego unijnego budżetu ORD zapewnia wpływy do wspólnej kasy (to głównie składki od członków wspólnoty), a w przypadku Funduszu Odbudowy budżet – właśnie za sprawą ORD – jest gwarantem dla pożyczek zaciąganych przez Komisję Europejską na rynkach kapitałowych.