W odpowiedzi na uznanie przez Władimira Putina niepodległości dwóch prowincji na wschodzie Ukrainy i wkroczenie tam wojsk Joe Biden ogłosił sankcje ekonomiczne na Rosję. Jej dwa ważne banki: VEB.RF, finansujący kluczowe inwestycje, oraz wojskowy, nie będą mogły zawierać żadnych transakcji z amerykańskimi instytucjami. Rosja nie będzie też mogła wypuszczać swoich obligacji rządowych na rynkach w USA i Europie. Sankcje mają poza tym spotkać osoby z otoczenia Putina i ich rodziny, chociaż Biden nie poinformował, kogo dokładnie dotkną ani na czym będą polegać.
Czytaj też: UE odpowiada sankcjami. Putin jeszcze poza „czarną listą”
Biden jeszcze wierzy w dyplomację
Biden powiedział, że wejście rosyjskich sił na teren Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej, będących częścią Ukrainy, to „początek inwazji”, a więc „rażące złamanie prawa międzynarodowego”. Ostrzegł jednocześnie, że dalsza eskalacja agresji uruchomi kolejne sankcje. Podkreślił, że NATO jest zjednoczone w zamiarze powstrzymania Putina. I ogłosił, że część wojsk amerykańskich stacjonujących w Europie Zachodniej zostanie przemieszczona na Litwę, Łotwę i do Estonii. Trzy kraje bałtyckie należące do NATO uchodzą za potencjalny następny cel Putina w jego dążeniu do restauracji rosyjskiego imperium.
Jak widać, ogłoszone we wtorek sankcje są dość ograniczone, dalekie na razie od zapowiedzi, że atak skłoni USA do ukarania Rosji niezmiernie surowo.