Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Dawkowane sankcje Bidena. Presję na Putina trzeba stale zwiększać

Prezydent USA Joe Biden Prezydent USA Joe Biden Chris Kleponis / Pool via CNP / MEGA / The Mega Agency / Forum
Sankcje są dość ograniczone, dalekie na razie od zapowiedzi, że atak na Ukrainę skłoni USA do ukarania Rosji niezmiernie surowo. Biden wybrał opcję dawkowania ich proporcjonalnie do rozszerzania skali inwazji.

W odpowiedzi na uznanie przez Władimira Putina niepodległości dwóch prowincji na wschodzie Ukrainy i wkroczenie tam wojsk Joe Biden ogłosił sankcje ekonomiczne na Rosję. Jej dwa ważne banki: VEB.RF, finansujący kluczowe inwestycje, oraz wojskowy, nie będą mogły zawierać żadnych transakcji z amerykańskimi instytucjami. Rosja nie będzie też mogła wypuszczać swoich obligacji rządowych na rynkach w USA i Europie. Sankcje mają poza tym spotkać osoby z otoczenia Putina i ich rodziny, chociaż Biden nie poinformował, kogo dokładnie dotkną ani na czym będą polegać.

Czytaj też: UE odpowiada sankcjami. Putin jeszcze poza „czarną listą”

Biden jeszcze wierzy w dyplomację

Biden powiedział, że wejście rosyjskich sił na teren Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej, będących częścią Ukrainy, to „początek inwazji”, a więc „rażące złamanie prawa międzynarodowego”. Ostrzegł jednocześnie, że dalsza eskalacja agresji uruchomi kolejne sankcje. Podkreślił, że NATO jest zjednoczone w zamiarze powstrzymania Putina. I ogłosił, że część wojsk amerykańskich stacjonujących w Europie Zachodniej zostanie przemieszczona na Litwę, Łotwę i do Estonii. Trzy kraje bałtyckie należące do NATO uchodzą za potencjalny następny cel Putina w jego dążeniu do restauracji rosyjskiego imperium.

Jak widać, ogłoszone we wtorek sankcje są dość ograniczone, dalekie na razie od zapowiedzi, że atak skłoni USA do ukarania Rosji niezmiernie surowo.

Reklama