Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy Ukraina wystarczy Putinowi?

Kijów po ataku Rosji Kijów po ataku Rosji Umit Bektas / Reuters / Forum
Rosyjski dyktator nie uznaje niepodległości byłych republik ZSRR. Dlatego walka, którą toczą dziś Ukraińcy, może ochronić państwa NATO przed atakiem Putina.

Wojna w Ukrainie trwa piątą dobę, ale już stanowi najintensywniejszy i mający największą skalę konflikt zbrojny w Europie od zakończenia II wojny światowej. Zasięg geograficzny prowadzonych działań, używane uzbrojenie, rodzaj i ilość zaangażowanych wojsk, wreszcie liczba ofiar świadczą o tym, że to nie jest lokalne starcie, żadna „mała inwazja” w obronie ludności pogranicza. To pełnowymiarowa wojna między silnymi przeciwnikami, z których ten atakujący teoretycznie dysponuje przewagą militarną, ale broniący się bynajmniej nie jest słaby.

O randze tego konfliktu świadczy też cel, jakim dla Rosji jest obalenie konstytucyjnych władz w Kijowie i „zmiana reżimu” na przychylny Putinowi i rosyjskiemu poglądowi na świat. Jest to więc walka o przetrwanie ukraińskiej niepodległej państwowości, jaka istnieje od 30 lat. Na szali jest suwerenny byt drugiego co do wielkości (poza Rosją) kraju na kontynencie. Czegoś takiego w Europie dawno nie widzieliśmy, ale być może nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego. Putinowska agresja w każdej chwili pójść może jeszcze dalej.

O co Putinowi tak naprawdę chodzi

Od wielu tygodni najważniejszym pytaniem stawianym w kontekście wiszącej w powietrzu wojny było: o co tak naprawdę chodzi Putinowi? O Ukrainę – jej podporządkowanie, zmuszenie do zerwania więzów z Zachodem i narzucenie prorosyjskiej polityki – czy o NATO i tzw. nowy ład bezpieczeństwa w Europie? Według Putina sprowadzać on się miał do odepchnięcia Sojuszu od granic Rosji i przywrócenia szarej strefy zdemilitaryzowanej, złożonej z krajów pozbawionych częściowo suwerenności i niemogących decydować o swoich porozumieniach obronnych.

Reklama