Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

30. dzień wojny. Widać wyraźnie, że Rosjanie bardzo się pomylili

Rosyjskie czołgi w okolicy Mariupola Rosyjskie czołgi w okolicy Mariupola Valentin Sprinchak / TASS / Forum
Równy miesiąc od rozpoczęcia agresji na Ukrainę upływa pod znakiem militarnej niemocy i bestialstwa Rosji.

Podejrzewałem, że w obliczu niepowodzenia Rosjanie zmienią założenia strategiczne lub choćby operacyjne, fizycznie nie da się powtarzać tego samego i oczekiwać innego rezultatu. Ale to u nich jakaś tradycja wojskowa. Jak się nie udaje, to się nie udaje, znaczy: trzeba próbować do skutku. A to nie tak.

Wyjaśniam, co mam na myśli. Rosja zamierzała jednocześnie uderzyć na Kijów, opanować go i podbić całą wschodnią Ukrainę do Dniepru i pasa Morza Czarnego. Taki był pierwotny plan, co wiadomo ze zdobytych map. Okazało się, że rozmieszczenie wojsk było nieco inne, niż z początku podawano. Spróbujmy odtworzyć, o co chodziło:

  1. Opanować Kijów nagłym, zaskakującym uderzeniem wojsk powietrzno-desantowych już pod koniec pierwszego dnia wojny lub dnia następnego, schwytać lub zabić prezydenta Zełenskiego, aresztować władze, ogłosić powstanie rządu, nazwijmy go, „odrodzenia narodowego”, przypuszczalnie z Janukowyczem na czele.
  2. Zluzować walczące w izolacji wojska powietrzno-desantowe silnym uderzeniem Północno-Zachodniego Zgrupowania Wojsk z Białorusi (35. i 36. armia w pierwszym rzucie, 29. armia w drugim; oznaczone literą „V”).
  3. Dojść do Kijowa od strony wschodniej siłami Północnego Zgrupowania Wojsk z rejonu Briańska i Kurska w Rosji (41. armia, 2. Armia Gwardii; 1. Armia Pancerna Gwardii; litera „O”) i wspólnie z Północno-Zachodnim Zgrupowaniem Wojsk całkowicie opanować ukraińską stolicę.
  4. Opanować Charków i wyprowadzić uderzenie na Donieck, by okrążyć wojska walczące tu od 2014 r. (6. armia; litera „Z” w kwadracie, atak z rejonu Biełgorodu).
  5. Zadania dla Południowego Zgrupowania Wojsk (litera „Z”):
  • Uderzyć z Ługańska na Charków i zamknąć w okrążeniu rejon na północny wschód do Charkowa (20. armia z Ługańska)
  • Uderzyć z Doniecka na Melitopol i ustanowić połączenie z wojskami wychodzącymi z Krymu (8. Armia Gwardii z Doniecka)
  • Uderzyć z Krymu w kierunku na Melitopol, by spotkać się z nacierającą od północnego wschodu 8. Armią Gwardii (58. armia z Krymu)
  • Uderzyć z Krymu w kierunku na Chersoń i trzymać przeprawy do ataku na zachód (22. Korpus Armijny)
  • Uderzyć z Krymu przez Chersoń na zachód i opanować Odessę (49. armia)
  • Wysadzić desant morski po zachodniej stronie Odessy w celu okrążenia miasta i spotkać się z 49. armią idącą przez Mikołajów (zgrupowanie Piechoty Morskiej).

Jak widać, zamysł był bardzo ambitny i wyłaniają się z niego cele militarne operacji: wymienić władzę w Kijowie, zająć miasto, opanować wielki ośrodek przemysłowy Charków, ustanowić lądowe połączenie z Krymem i podbić wybrzeże Morza Czarnego. To na początek, bo w drugim etapie natarciem z rejonu Kijowa, Charkowa i z Chersonia, wszystkie trzy skierowane na Dniepr, Rosjanie zamierzali zająć pozostałą część wschodniej Ukrainy – aż do Dniepru.

Pytanie brzmi, czy chcieli na tym poprzestać, zostawiając zachodnią Ukrainę w formie kadłubowej, czy po uzupełnieniu zapasów i odtworzeniu gotowości bojowej podjąć kolejną operację, pewnie latem. Zakładano, że ta pierwsza zakończy się w dwa–trzy tygodnie, bo po zmianie władz w Kijowie zgasłaby wola walki.

Jak wiadomo, Rosjanie bardzo się pomylili.

Czytaj też: Putin ma plan i go realizuje. Nie chodzi o zdobycie Kijowa

.Karolina Żelazińska/Polityka.

Rosyjski plan inwazji. Co im z tego wyszło?

Ano nic nie wyszło. Wszystko oparło się na serii błędnych założeń. Po pierwsze – że ukraińskie wojsko będzie zaskoczone, a władza w Kijowie zostanie szybko wymieniona. Że Ukraińcy zareagują tak samo jak wiosną 2014 r. na Krymie, czyli bezczynnością i brakiem decyzji.

Ale zareagowali inaczej. Udaremnili desant, który opanował lotnisko w Hostomelu, ale było nie do wykorzystania, bo wokół usadowiło się pełno ukraińskich wojsk – lądowanie rosyjskich samolotów transportowych tutaj byłoby samobójstwem. Opcja szybkiego ataku powietrzno-desantowego odpadła zatem już na samym początku. Zwłaszcza gdy próba wykonania planu awaryjnego, czyli desantu spadochronowego na lotnisko Wasilków na południe od Krymu, po zestrzeleniu cennego transportowca Ił-76 także się nie powiodła.

No dobrze, myślą Rosjanie. Teraz opanujemy Kijów od strony lądu. A zatem – do ataku! Doszli pod Borodziankę po zachodniej stronie stolicy, a na wschodzie do Browarów. I utknęli.

No dobrze, myślą Rosjanie. Teraz otoczymy Kijów i zmusimy go do poddania się. Trudno, będziemy musieli czekać dłużej. Władimir Władimirowicz się wkurzy, ale nie ma wyjścia. I przez kolejne trzy tygodnie walili głową w mur. Najpierw próbowali na tych samych kierunkach. Nie udało się przełamać ukraińskiej obrony, to trzeba tłuc, aż się ta obrona sama przełamie. Ale się nie przełamała.

Czytaj też: 29. dzień wojny. Rosyjski okręt trafiony zatopiony

No dobrze, myślą Rosjanie. Pójdziemy nieco szerzej. Tu się chochoły do obrony przygotowały. Ale jak udamy się bardziej na zewnątrz, to się zdziwią. Nie zdziwili się, przewidzieli tak oczywiste rozwiązanie. Kiedy już odpowiednio wzmocniono obronę na kierunku, w którym Rosjanie walili głową w mur, ci zaczęli ten mur rozszerzać na boki. Im dłużej tłukli w tym samym miejscu, tym więcej czasu miały ukraińskie wojska na dalszą i szerszą rozbudowę obrony. I gdy Rosjanie poszli przez Makarów (dalej na zachód od Kijowa) i na Boryspol (dalej na południowy wschód od Kijowa), trafiali na taki sam front. Teraz walą głową w mur także tutaj.

Porażki Rosjan na wszystkich kierunkach

Charków stał się Kijowem w miniaturce, tylko bez desantu powietrznego. Atak wprost na miasto i wejście do środka. Efekt taki jak w Berlinie. Spalone pojazdy, zastrzeleni żołnierze, ostrzał z wielu domów, barykady, butelki z benzyną, snajperzy, masakra...

No dobrze, myślą Rosjanie. Otoczymy miasto...

Resztę znacie.

Na wschód od Kijowa poszło im nieco lepiej, głównie dlatego, że w przeciwieństwie do Rosjan Ukraińcy wyznaczyli priorytety. Obrona Kijowa, Charkowa, Odessy, rejonu Dniepru w promieniu do 150 km od miasta – tu koncentrujemy siły. Wykrwawimy Rosjan, powstrzymamy, odrzucimy. Jak rozbijemy zgrupowanie, po pierwsze kijowskie, a po drugie, jeśli się uda, to charkowskie oraz odeskie, wówczas pomyślimy o tym, by przerzucić siły i rozbić pozostałe zgrupowania, wyrzucając Rosjan z reszty ukraińskich ziem.

Nie wszystko naraz. Ukraina ma mniej sił, ale pod Kijowem jest równowaga, a pod Charkowem i Odessą Ukraińców jest nawet nieco więcej. Cud! Jak oni to zrobili? Ano skoncentrowali tutaj wszystko, co mieli najlepszego. A resztę trzeba czasowo oddać. Jak pozałatwiamy sprawę tu, to wtedy pójdziemy tam i znów będziemy mieć przewagę! Tak robi myślący dowódca. Jak mawiał mój wykładowca taktyki pan mjr Zbigniew Bzoma (później pułkownik): „kto dzieli równo, ten ma...”. Nieważne, co ma, w każdym razie ma niewiele. Przy okazji chcę pana pułkownika przeprosić, bo na egzaminie wygłosił mniej więcej taką mowę: „masz Fiszer cztery z minusem, tylko nikomu nie mów, że cię Bzoma taktyki uczył!”.

Czytaj też: Wojna a sprawa polska. W co wierzą przywódcy?

Tylko dlatego Rosjanie zdołali utworzyć lądowe połączenie z Krymem. No prawie zdołali, bo ten cholerny Mariupol... Wciąż stoi na głównej drodze z Doniecka przez Berdiańsk do Chersonia i nie chce dać się zdobyć.

Wyszło Rosjanom co prawda „małe okrążenie” od Ługańska po Czuhujiw na wschód od Charkowa, choć de facto niczego tu nie okrążyli. Nikogo tam nie zastali, puk, puk, nikto nie je doma… Po prostu Ukraińcy nie są idiotami, tego rejonu w ogóle nie bronili. Nie było sensu.

Nie wyszło za to Rosjanom „duże okrążenie” od Doniecka po Charków. Choć Ukraińcy siły tu mają niewielkie, to stawiają zacięty opór. Choć padł Izium, to w wielu innych miejscach poszczególne wsie i miasteczka przechodzą z rąk do rąk...

A już zupełnie nie wyszło Rosjanom uchwycenie Odessy. Gdy wojska utknęły pod Mikołajowem, walili głową w mur... Według znanego schematu. A okręty desantowe z piechotą morską popływały pod Odessą, popływały… Aż się na pokładzie tuszonki skończyły, więc niepyszne zawróciły do Sewastopola.

Czytaj też: Łukaszenka jeszcze kluczy. A jeśli uderzy?

Czy Rosjanie mają jakiś nowy pomysł?

Chwilowo tylko jeden: wziąć odwet na cywilach. Wyżyć się na nich, nałożyć karę na upartych Ukraińców za to, że ich obrona nigdzie jakoś pęknąć nie chce... Może tak ich pokonają: wezmą głodem, terrorem, przemocą.

Kilka dni temu pojawiła się informacja, że Rosjanie poszli po rozum do głowy i przerzucają siły na południe. To by miało jakiś sens. W języku wojskowym istnieje pojęcie „rozwinąć powodzenie”. Jeśli gdzieś się coś uda, to w to miejsce ściągamy wszystkie dostępne siły, tu, tu! Tu coś pęka, tu jest rysa, tutaj ręce na pokład! Szybko, zanim przeciwnik zalepi. Szybkość ma tu kluczowe znaczenie.

Ale gdzie tam. Zgadnijcie, co robią: dalej walą głową w mur pod Kijowem! Serio, nie żartuję. Znów toczą się ciężkie walki, Rosjanie są tu coraz słabsi (głowa po serii uderzeń ulega osłabieniu, są guzy i może boleć), a Ukraińcy stopniowo odzyskują utracony teren. Już ich raz prawie odcięli pod Hostomelem, ale Rosjanie wymknęli się na północ. I co, umacniają się tam? Skądże znowu! Wczoraj podobno znowu poleźli na Makarówkę. A dzisiaj walczą o przetrwanie pod Worzelem i Buczą, gdzie niewiele brakuje, żeby zostali odcięci.

I to właśnie się nazywa uporczywe dążenie do celu! Jest takie jedno uparte zwierzę, wszyscy chyba je znamy.

Czytaj też: Gdzie się rozpłynęli rosyjscy żołnierze?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną