Temat wizyty Joe Bidena w Warszawie starano się przemilczać tak długo, jak tylko się dało. Gdy prezydent USA przemawiał, rosyjskie media donosiły, że niemieccy rolnicy ostrzegają przed bezprecedensowym wzrostem cen żywności (dziennik „Izwiestia”), Putin jest dumny z Rosgwardzistów, którzy oddają w Ukrainie dług ojczyźnie („Komsomolska Prawda”), a Russia Today opublikowała na swojej stronie obszerny wywiad z Dmitrijem Miedwiediewem „o tym, że kończy się świat jednobiegunowy”, czytaj: zdominowany przez USA.
Czytaj też: Dlaczego Rosjanie popierają Putina i wciąż chwalą Stalina
Biden w Polsce. A w rosyjskich mediach „fakty”
Wizyty amerykańskiego prezydenta nie dało się całkiem pominąć, zwłaszcza że przemawiał przed Zamkiem Królewskim, w „europejskiej stolicy rusofobii”, jak określiły Polskę rządowe rosyjskie media. Do Warszawy skierowana była wiadomość zwrotna w postaci ostrzału magazynu paliw i jednego z obiektów wojskowych we Lwowie. To było ostrzeżenie, że Rosjanie mogą atakować dostawy uzbrojenia z Zachodu do Ukrainy. Rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa odniosła się z kolei do słów gen. Włodzimierza Skrzypczaka, który w wywiadzie dla „Super Expressu” powiedział, że Polska powinna podnieść kwestię okupowanego przez Rosję Obwodu Kaliningradzkiego. „Jak Polska ten temat podejmie, to Rosja do porzuci” – ripostowała. Innymi słowy: możemy sobie pomarzyć.
W ocenie rosyjskich mediów Polska została „przybudówką” USA, tak jak wcześniej Ukraina stała się „anty-Rosją”. Główny propagandysta kremlowski Władimir Sołowiow zaprosił do swojego show ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andrejewa. Jak go przedstawiał: do niedawna pełnił służbę w kraju, który chciał budować „Fort Trump”, a teraz będzie go musiał przemianować na „Fort Biden”. „Maria Zacharowa opowiadała mi – relacjonował Sołowiow – jak się poświęcacie, żeby pomóc uchodźcom chcącym przedostać się z Ukrainy przez Polskę do Rosji”. Ambasador uspokajał, że do zerwania stosunków dyplomatycznych z Polską na pewno nie dojdzie, choć całkiem możliwe, że trzeba będzie na jakiś czas zamknąć placówkę w Warszawie. I zapewniał: „Gaz płynie, a transport drogowy mimo działań aktywistów na granicy nadal dociera do Rosji”.
Czytaj też: Pucz albo rewolucja. Czy da się położyć kres rządom Putina?
„Rzeźnik Putin”. Dziewięć słów Bidena
Główny atak przypuszczono na samego Bidena, a media skoncentrowały się na tym, że nazwał Putina „rzeźnikiem”. Szybko zareagował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, oświadczając, że „przywódca państwa powinien zachowywać trzeźwość”, przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin uznał zaś te słowa za dowód „bezsilnej histerii”.
Media w Rosji zwracają uwagę, że Bidena potępili inni zachodni przywódcy; w pierwszej kolejności eksponują krytykę Emmanuela Macrona. „Rossijskaja Gazieta” podkreśliła już w tytule, że prezydent Francji sprzeciwia się obrażaniu rosyjskiej głowy państwa. Jak zaznacza, Macron wezwał do powstrzymania się od „słów i czynów, które mogłyby doprowadzić do eskalacji” konfliktu. Dziennik „Gazieta” cytuje z kolei kanclerza Niemiec, choć Olaf Scholz stwierdził tylko, że „zmiana władzy w Rosji nie jest celem Sojuszu Północnoatlantyckiego”.
Media szukają też krytycznych amerykańskich polityków. „Myślę, że większość ludzi pozostających daleko od stosunków międzynarodowych nie zdaje sobie sprawy, że dziewięć słów, które wypowiedział Biden, wywoła taką eksplozję. Kiedy mówisz lub, jak w tym wypadku, sugerujesz zmianę reżimu, zwykle przynosi to ogromne problemy” – cytują republikańskiego senatora Jima Rischa.
W zestawie obowiązkowym rosyjskiej propagandy występuje także „dobry Amerykanin” Donald Trump, który wpisał się w oczekiwania Kremla, głosząc jakiś czas temu, że „gdyby to on rządził, specoperacji w Ukrainie udałoby się uniknąć”. Trump zawsze dostarcza Rosji argumentów na rzecz tezy, że Biden jest słaby, niewiarygodny i lekceważony nawet przez własnych rodaków. Tym razem puentowano to zdjęciem prezydenta zajadającego pizzę z żołnierzami USA w Rzeszowie.
Czytaj też: Zagadka niemocy rosyjskiej armii? Korupcja
Biden sałgał!
W atakach na Bidena rosyjskie media od dawna trzymają się strategii „Sleepy Joe”. Sugerują, a wręcz kreują obraz demencji, niepoczytalności, niewiarygodności. Program informacyjny „Wremia” komentował w niedzielę, że „słowa Bidena trzeba zawsze dzielić na pół”. Jak dodał, „sankcje miały Rosję zniszczyć, a ona trwa. Rubel miał upaść, a tu proszę, jest wzmocnienie”. O warszawskim wystąpieniu dziennik „Rossijskaja Gazieta” pisał, że było tak „emocjonalne, że prezydent zdradził w nim nawet tajne plany Pentagonu”. Zdaniem rosyjskich mediów wojska rozmieszczone na wschodniej flance będą miały „okazję sprawdzić bohaterstwo Ukraińców”. A więc słowa Bidena, że „USA nie zamierzają posłać swoich żołnierzy na Ukrainę”, przedstawiono zupełnie na opak.
Sołowiow w autorskim show SołowiowLIVE krzyczał: „Biden sałgał [skłamał], że wojska amerykańskie nie będą walczyć w Ukrainie. Wysyła tam szkoleniowców i nawet tego nie ukrywa” – mówił. Odniósł się również do cytowanych na świecie słów Bidena, że „Putin nie może pozostać u władzy”. Jak wyjaśniał Biały Dom, prezydent nie miał na myśli „zmiany władzy ani reżimu”, ale rosyjskiemu przywódcy „nie można pozwolić na sprawowanie władzy nad sąsiadami”. Sołowiow te słowa odebrał inaczej: „Jakim prawem mówisz, kto ma nami rządzić, skoro sam nie jesteś w stanie udowodnić Amerykanom, że uczciwie wygrałeś wybory?!” – krzyczał do mikrofonu.
Do tego „sumaszedszyj starik” (szalony starzec), jak Sołowiow nazywa Bidena, w opinii programu „Wriemia” dąży do wojny jądrowej z Rosją. Po wizycie w Polsce Pierwszy Kanał poświęcił dużo czasu w swoim prime time, by zobrazować taką hipotetyczną konfrontację nuklearną. Zaprezentowano symulację, pokazując pierwsze uderzenie Amerykanów, odpowiedź Rosjan, kolejne niszczone kraje Europy Środkowej, potem znów Rosję i 40 min później USA. Z konkluzją, że szalony amerykański przywódca wciąga Rosję w trzecią i ostatnią wojnę światową. Propaganda radziecka mogłaby się uczyć.
Czytaj też: Putin ma plan i go realizuje. Nie chodzi o zdobycie Kijowa