Emmanuel Macron właśnie został wybrany na drugą kadencję. To polityk europejski, rozumiejący sens współpracy transatlantyckiej, a przy tym niemający kompleksów wobec Putina. Prezydent Rosji nie czekał z gratulacjami, jak dwa lata temu po zwycięstwie Joe Bidena w USA. Przed południem w poniedziałek wysłał telegram do Pałacu Elizejskiego. „Szczerze życzę panu powodzenia w działaniach państwowych, dobrego zdrowia i samopoczucia” – napisał. Kiedy po długiej zwłoce wysłał notę z gratulacjami dla Bidena, wyrażał przekonanie, że Rosja i Stany Zjednoczone mimo nieporozumień mogą stawić czoła wyzwaniom, przed którymi stoi świat. Gdy życzy zdrowia Macronowi, nie wiadomo, czy to groźba, czy autentycznie troszczy się o jego dobrostan.
Czytaj też: Maria Zacharowa, „naczelna trolica” Rosji
Kreml: Macron wygrał przypadkiem
Dobre samopoczucie może Macronowi minąć – jak podkreślają kremlowskie media – przy okazji czerwcowych wyborów parlamentarnych. „Trudno go nazwać pożądanym prezydentem” – uważa Jekaterina Narocznickaja z Instytutu Europy Rosyjskiej Akademii Nauk. W pierwszej turze zdobył niewiele ponad 25 proc., a w dogrywce Francuzi wybrali w jej ocenie mniejsze zło. Dziennik „Rossijskaja Gazieta” notuje, że Macron zwyciężył zbiegiem okoliczności: dzięki nastrojom protestacyjnym w samej Francji, pandemii covid-19 i zawirowaniom w polityce europejskiej. „Ta wygrana nie jest pochodną jego sukcesów”, twierdzi deputowany Jednej Rosji Konstantin Kosaczew.