Do tej pory siły powietrzne RP podejmowały się takiej odpowiedzialności w szerszym gronie i w ramach misji NATO. Już dziesięć razy polscy piloci uczestniczyli w najbardziej znanej inicjatywie tego typu, czyli patrolowaniu przestrzeni powietrznej państw bałtyckich. W innym, ale podobnym formacie piloci F-16 zapuścili się aż na Islandię.
Tym razem chodzi jednak o dwustronne porozumienie, pierwsze tego typu w historii członkostwa obu krajów w NATO. Sytuacja wojenna za wschodnimi granicami odegrała w jego uruchomieniu znaczącą rolę. Słowacja była od początku jednym z krajów, które rozważały oddanie swoich nielicznych myśliwców MiG-29 i polska decyzja o rozpostarciu powietrznego parasola nad południowym sąsiadem może ułatwić przekazanie maszyn Ukrainie, gdzie dożyją swoich dni.
Drugim, systemowym powodem nawiązania współpracy z Polską jest to, że słabe siły powietrzne Słowacji czekają na nowe samoloty, ale zanim je dostaną, muszą odświeżyć infrastrukturę. A właśnie okazało się, że w dostawie najnowszych F-16V będzie roczne opóźnienie. Czasowo więc Słowacja utraci własne zdolności aktywnej obrony powietrznej. Ale od czego są sojusznicy i sąsiedzi.
Czytaj też: Światowa narada w Ramstein. „Rosja nie może mieć żadnych szans”
Dyżurna para F-16
Słowacja ma to szczęście, że jest krajem otoczonym z trzech stron przez sojuszników z NATO i w małym stopniu narażonym na rosyjską agresję.