Rząd PiS zapewnia, że zakup przez Saudi Aramco 30 proc. udziałów Lotosu nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Przeciwnie, wchodząc na rosyjskie podwórko, podważa rosyjską dominację na europejskim rynku ropy. Z partnerów w ramach OPEC+ mieliby stać się konkurentami – brzmiały uspokajające komunikaty polskich władz.
Tymczasem pół roku później, po ponad trzech miesiącach wojny w Ukrainie i w trakcie trudnych unijnych negocjacji w sprawie szóstego pakietu sankcji szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow poleciał na spotkanie Rady Wspólnoty Państw Arabskich Zatoki Perskiej na szczeblu ministrów spraw zagranicznych. Chciał uzyskać zapewnienie zwłaszcza od lidera regionu, czyli Arabii Saudyjskiej, że zagłosuje za przedłużeniem porozumienia OPEC+. Od 2016 r. państwa OPEC uzgadniają z Rosją kwoty wydobycia ropy naftowej, a to teraz kluczowe dla Putina. Tym bardziej że porozumienie wygasa już w lipcu.
Czytaj też: Nowe szaty tyrana. Co dziś przeraża Putina?
Rosja na granicy przetrwania
Nowa umowa jest niezbędna także dla arabskich producentów. Po pierwsze, kryzys międzynarodowy wywołany przez agresję Rosji destabilizuje rynek surowcowy. A zbyt wysokie ceny mogą zachęcić odbiorców ropy do przyspieszonych poszukiwań źródeł alternatywnych, np. zielonej energii. Po drugie, Rosja stała się ryzykownym partnerem.