101. dzień wojny. Ukraiński blef z terytorialsami. Fotelowi generałowie też się nabrali
W Donbasie trwają walki, ale nie ma większych zmian w położeniu stron. Mimo natarcia pasek terenu na północ od Dońca, między Studenokiem na wschód od Iziumu po Łyman, jest trzymany przez ukraińskie wojska. Rosjanie nie są w stanie wyrzucić ich na południową stronę rzeki, co zapewne doprowadza ich do rozpaczy. Zaskakujący był też kontratak w Siewierodoniecku 3 czerwca. Zadziwił nie tylko obserwatorów, ale zapewne też samych okupantów. We wszystkich innych rejonach, w tym między Iziumem a Słowiańskiem, na południe od Lisiczańska, w okolicy Popasnej i pod Donieckiem żadnych, zmian terytorialnych nie odnotowano. Nie znaczy to, że orkowe wojska nie usiłowały nacierać, atakowały, a jakże! Dzień bez krwawego natarcia to dzień stracony. Rosyjscy żołnierze już wiedzą, że najpierw śniadanko (jak dowiozą), a potem, po ciężkim ostrzale artyleryjskim, znów ich pognają przez pola minowe, okopy i zasieki prosto pod ukraiński ogień. Znów pokryją pola swoimi trupami i spalonymi czołgami, a na koniec zostaną odparci. Był rozkaz atakować do skutku, to będą atakować, aż coś w końcu pęknie. Albo w ukraińskiej obronie, albo w ich własnej psychice. Bo przecież tak się w nieskończoność nie da...
Po północno-wschodniej stronie Chersonia trwa ukraińskie natarcie. Wojskom udało się postawić nowy most pontonowy na rzece Ingulec w miejscowości Andrijiwka, podobno poszerzają tu wywalczony przyczółek. Gdyby tylko zdołali wprowadzić tu większe, świeże jednostki, mogliby osiągnąć nieoczekiwane rezultaty, z odcięciem dwóch rosyjskich brygad włącznie.