Szczyt w Madrycie został w Sojuszu uznany za historyczny, jednak dziś ważniejsze stały się amerykańskie deklaracje formalnie niezwiązane z NATO. Wzmocnienie kolektywnej obrony okazuje się trudniejsze.
Fort Biden, czyli Camp Kościuszko
Nie było Fortu Trump, będzie Fort Biden. Polska doczekała się pierwszych stałych baz amerykańskich. Na razie nie z setkami czołgów, a setkami sztabowców i logistyków, ale to teraz nieważne – wszyscy się cieszą. Z chwilą gdy prezydent Joe Biden wypowiedział w Madrycie słowo „permanent” – czyli stały – wszelkie spodziewane dziś epokowe decyzje NATO zeszły na dalszy plan. Może poza formalnym zaproszeniem Finlandii i Szwecji, o którym jednak było wiadomo od wczoraj.
Polska od tak dawna wykazywała niemal obsesyjne przywiązanie do kwestii stałego stacjonowania wojsk USA czy innych państw NATO, że z wszystkich ustaleń szczytu dziś najważniejsze jest to, które formalnie nie ma z nim żadnego związku: w Polsce powstanie stałe dowództwo V Korpusu US Army, a także batalion wsparcia i wojskowy garnizon. Na zmianę statusu placówki dowodzenia już szykuje się Poznań, gdzie jednostka ta funkcjonuje w zalążku od dwóch lat – jako tymczasowa. Wielka ceremonia podniesienia flagi i przemianowania kilku budynków na Camp Kościuszko planowana jest na koniec lipca.
Czytaj też: Rosjanie giną i walczą, walczą i giną.