Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jak PiS dawał się rozgrywać Orbánowi. Sojusz zawieszony, ale na jak długo?

Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán podczas spotkania w Warszawie. Grudzień 2020 r. Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán podczas spotkania w Warszawie. Grudzień 2020 r. Facebook
Głównym beneficjentem sojuszu Budapesztu i Warszawy bez wątpienia był dotąd lewarujący się tym aliansem Viktor Orbán. A Polska pozwalała się wykorzystywać premierowi znacznie mniejszego, a zatem – nawet w unijnej, spłaszczającej różnice potencjałów strukturze władzy – znacznie słabszego kraju.

Kolejne deklaracje Viktora Orbána o Ukrainie zmusiły szefa polskiego rządu Mateusza Morawieckiego do otwartego przyznania, że „drogi Polski i Węgier się rozeszły”. Ale niewykluczone, że Warszawa załapie się znów na ideologiczny alians z Budapesztem w kolejnych sporach z Brukselą.

Czytaj też: Orbán chce nowego sojuszu z PiS. Kaczyński się waha

Morawiecki: „Drogi Polski i Węgier się rozeszły”

Polska dyplomacja w Brukseli z racji różnic w sprawie wojny w Ukrainie już w marcu czy kwietniu pozamrażała wszelkie formy współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej – od spotkań ambasadorów przy UE po członków rozlicznych grup roboczych w Radzie UE – a brukselscy urzędnicy opowiadali o wyjątkowo ostrych wymianach zdań między ministrami obu krajów w debatach o Rosji. Mimo to premier Morawiecki, zapewne nieskory do przyznania wprost, jak trefny okazał się sojusz strategiczny PiS z Orbánem, jeszcze długo próbował publicznie utrzymywać, że wszystko jest pod kontrolą.

„Na nas ciążył obowiązek przekonania partnerów z Grupy Wyszehradzkiej. I dziś znów solidarność i jedność zatriumfowały” – ogłosił Morawiecki po szczycie UE pod koniec maja, gdy uzgodniono embargo na ropę z Rosji dzięki odstępstwom dla Węgier, a także Słowacji i Czech. W rzeczywistości Morawiecki nie odegrał żadnej szczególnej roli w przekonywaniu Orbána, choć prawdą jest, że chodziło o opór nie tylko Budapesztu, ale całej niepolskiej części Wyszehradu. Tyle że Praga i Bratysława w rokowaniach o ropie zręcznie ukrywały się za plecami Orbána, który – jak się wydaje – nie miał problemu, żeby grać rolę jedynego buntownika.

Reklama