Głównym beneficjentem sojuszu Budapesztu i Warszawy bez wątpienia był dotąd lewarujący się tym aliansem Viktor Orbán. A Polska pozwalała się wykorzystywać premierowi znacznie mniejszego, a zatem – nawet w unijnej, spłaszczającej różnice potencjałów strukturze władzy – znacznie słabszego kraju.
Kolejne deklaracje Viktora Orbána o Ukrainie zmusiły szefa polskiego rządu Mateusza Morawieckiego do otwartego przyznania, że „drogi Polski i Węgier się rozeszły”. Ale niewykluczone, że Warszawa załapie się znów na ideologiczny alians z Budapesztem w kolejnych sporach z Brukselą.
Czytaj też: Orbán chce nowego sojuszu z PiS.